Właśnie się dowiedziałem że polski tytuł filmu ma brzmieć "Bohemian Rhapsody" xDD, nie no poważnie tłumacze xxD. Teraz to przeszliście samych siebie!!! Teraz to z dumnie brzmiącego filmu biograficznego zrobili jakąś tanią bajkę dla dzieci xdxdxdxdxd!!!!!!
Spokojnie wszystko ze mną w porządku. To była tylko moja (słaba) ironia w stronę tych ludzi, których narzekanie na polskie tłumaczenia tytułów musi się znaleźć w co trzecim filmie na tej stronie i do tego zawsze na pierwszym miejscu. Owszem, może niektóre tłumaczenia są słabe, ale nie na tyle by robić z nich kuna dyskusję trwającą Bóg wie ile.
Np. "Krzysiu, gdzie jesteś" tytuł jasny, zrozumiały, mający połączenie z filmem, ale komuś pupa od tego rozbolała i by złagodzić cierpienie musiał napisać że "jak zwykle polacy nie potrafią tłumaczyć tytułów". Dokładnie tak samo było w przypadku "McImperium"
A więc co w takim wypadku? Wolicie by zostawiano oryginalne tłumaczenie tytułu, albo nie, lepiej, oryginalne tłumaczenie wszystkich nazw własnych w filmie dla zwykłego laika? Wiem że nerdów filmowych może to drażnić, ale bez przesady. Czy aby na pewno satysfakcje sprawi im nazywanie w każdej chwili Kubusia Puchatka "Winnie-the-Pooh", albo Myszkę Miki "Mickey Mouse"???