Poszły parę razy łzy, gdy się słuchało szlagierów Queen w wykonaniu Freddiego. Film dobrze pokazuje frontmana Królowej jako wielkiego i bezkompromisowego artystę ale też wielkiego ekscentryka i człowieka w duchu nieszczęśliwego. Cała zaś kapela przedstawiona jest jako wielka, w miarę zgodna rodzina, w której czasem jednak zaiskrzy. Świetnie oddano podobieństwo postaci, znakomicie odmalowane są ich osobowości. Brian May jest w filmie dokładnie taki jak w rzeczywistości. Dzięki temu film zyskuje wiarygodność. Szkoda, że nie jest to cała historia Queen ale wtedy chyba film musiałby być jeszcze dłuższy a i tak trwa już 137, choć wcale nie nuży.