Z jednej strony bardzo czekam na ten film i chcę go obejrzeć. Planuję wybrać się do kina, czego zwykle nie robię ze względu na oszczędności.
Z drugiej jednak strony boję się co z tego wyjdzie. Ten film może się udać, a może się również nie udać. A Queen (w tym oczywiście Freddie Mercury) to dla mnie zbyt wiele, aby przeżyć tak po prostu rozczarowanie.
Podzielam twoje zdanie, chociaż Brian i Roger przyzwyczaili mnie już do obniżonych standardów, więc najwyżej jakoś przełknę rozczarowanie i w końcu zapomnę przy dźwiękach dawnych piosenek.
Po tym co zobaczyłem w drugim zwiastunie, nie idę na to gówno. Nie boję się użyć tego słowa w kontekście bredni, jakie są zawarte w materiale, który nam przedstawiono. Nie mógłbym oglądać tego i udawać, że to prawda lub przymykać na to oko.
Cytat:
"Puh difficult one. I guess Brian had too much of a say. Freddie with moustache in 1977? Crowdsurfing? FBG in 1974? '39 on their first tour? Aids diagnosis before Live Aid? Reunion in 1985 ??? Too many history changes for my taste. And Rami could have at least worked out a bit more. He has no muscles. Freddie was way more muscular. His speaking voice is too deep as well. I guess Brian was involved too much. Sure he is bringing the WWRY part in it and it is no coincidence that the "mistakes" happen with Brians songs (FBG/39). He still was and is the DIva of Queen. "