Przyciągnięty niecodziennym połączeniem gatunkowym postanowiłem dać szanse temu filmowi i w sumie jestem dosyć zawiedziony... Ponad 2 godziny, z którego spokojnie można by wyciąć jakieś 30 minut i fabuła by nie straciła. Nie wiem w sumie co reżyser chciał osiągnąć. Do tego, poza miejscem akcji, brakuje tu westernu, horroru też w sumie nie za wiele... Film ratują ciekawe postacie, przyzwoita gra aktorska i kilka ciekawych dialogów. Tylko, że to za mało. Podsumowując - średnio, bardziej w stronę słabego.
A co to ma do rzeczy jak oceniłem inne filmy? Antman był przyzwoitym, zwykłym rozrywkowym filmem o superbohaterach. Spełnił swoją rolę i oczekiwania, które wobec niego miałem więc zasłużył na 8. Bone Tomahawk był, jak napisałem wyżej, nudny.
Ant man to film rozrywkowy ale dla dzieci i młodzieży do lat 15, i tutaj faktycznie spełniłby swoją rolę.
Z jednej strony walące się budynki a z drugiej niekończące się humorystyczne dialogi,jak dla mnie to się gryzie.
Oczywiście fabuła w Toy Story była ciekawsza i bardziej dojrzała niż ten bełkot w Antmanie.
Ogólnie katastrofa.
Po takiej obsadzie i tylu pozytywnych opiniach też myślałem że film będzie o wiele ciekawszy. Niestety przez 90% czasu nic się nie dzieje, bohaterowie jadą i gadają, śpią, jedzą i znów jadą. Gdyby niezbyt rozgarnięty Chicory i bufonowaty Brooder nie rzucali co jakiś czas swoich złotych myśli to chyba nie wytrzymałbym do końca. Oni dwaj (szczególnie ten pierwszy) dla mnie ratują ten przegadany i rozwleczony film. Bo nie robi niestety tego nawet końcówka, która powinna być ciekawsza (UWAGA BĘDZIE DELIKATNY SPOILER), a rozgrywa się właściwie w jednym ciasnym pomieszczeniu jaskini. Nic nie dowiedziałem się o tajemniczym plemieniu ludojadów, nie zobaczyłem jak żyją, jak mieszkają, nie pokazano całej ich siedziby. Tak jakby film o nawiedzonym domu nakręcić w całości w przedpokoju (KONIEC DELIKATNEGO SPOILERA).
Film dla mnie ma swoje plusy ale raczej już do niego nie wrócę.
A co to film dokumentalny o troglodytach? xd O to chodziło, żeby to plemię było jak najbardziej tajemnicze, tajemnicze na tyle, że prawie nikt o nich nic nie wiedział, a ci co się dowiedzieli - ginęli zanim mogli cokolwiek przekazać, tak jak mówił ten indianin w saloonie. Zresztą co mieli o nich powiedzieć? Wszystko co najważniejsze wiemy - byli kanibalami, nie umieli mówić, byli rośli, brutalni i prymitywni, kobiety były dla nich tylko inkubatorami do rodzenia dzieci. To miało być takie horrorowe zło (ten film to poniekąd horror/western), które miało być nieznane i dlatego straszne. Zauważ, że kiedy atakowali nawet ich nie było widać, albo tylko sekundę przed ciosem i jeśli nie zginęli, to ich praktycznie nie widzieliśmy, to jest celowy zabieg, taka "śmierć-widmo", która może przyjść w najmniej spodziewanym momencie. Co do troglodytów, to mnie ciekawi tylko jak instalowali sobie te gwizdki w ciele.
Co do końcówki to się zgadzam, zabrakło przypierdzielenia z kopyta, wielkie rozczarowanie. No i ten superhero ratujący swoją kobietę też takie trochę naciągane (a indianin w saloonie mówił: "nie ważne ile ich jest, nawet z armią ich nie pokonacie"... Chociaż szeryf z drugiej strony mówił: "możemy pokonać ich tylko inteligencją", no i udało się sprytem ich powybijać, ale i tak trochę naciągane, że kaleka prawie 10 osób zabił).
Film uznaję za dobry, ale faktycznie pewne wątki związane z podróżą wlokły się straszliwie, można go było spokojnie skrócić. Bzdurna też była społeczna struktura troglodytów, trzeba było to choć trochę uprawdopodobnić i to wg. mnie mocno obniża ocenę. Ale reszta to dobry kawałek westernu gdzie biali bali się Indian jak dzikich bestii i tak właśnie ich postrzegali.