Gdyby można było przyznawać ujemne punkty, to pewnie zabrakłoby skali na moją ocenę. Ten film nie przekazuje ŻADNYCH wartości. Jedyne co mogłoby zainteresować, to zwykli obywatele postawieni w sytuacjach, jakich nie widzi się na ulicy, ale dobór tych sytuacji uwłacza godności człowieka. Mam wrażenie, że gdyby tego faceta powieszono za jaja, to też by miał taką uśmiechniętą gębę, jak wtedy gdy oddaje kał na środku parku w słoneczny dzień, albo gdy nie wiadomo dlaczego musi gonić ludzi w celu przywitania się nimi - mimo, że oni tego nie chcą. Gnój, gruz i kupa kamieni.
1. Uwidacznia przerażającą niewiedzę Amerykanów, co do innych nacji.
2. Idealnie eksponuje róże stereotypy (tj. o gejach, Żydach itd.)
3. Zdolności głównego aktora, który mimo iż jest Anglikiem naśladuje idealnie łamaną angielszczyznę, takiej jak. używa np. wielu Polaków czy innych nie-anglojęzycznych osób. Do tego dochodzi wyzbycie się Brytyjskiego akcentu, PS. nie mam pojęcia jak to wytrenował.
4. Ciekawie obrazuje kulturę i przyzwyczajenia Amerykanów ( rodeo- sport wręcz narodowy w Stanach, "szalone" odłamy chrześcijaństw, otwartość na nieznajomych mimo tej niewiedzy)
5. Stany jako kraj bardzo tolerancyjny dla każdego rodzaju mniejszości czy nacji,w przeciwieństwie do PL, chociaż u nas się to powoli zmienia na lepsze.
itd.itp
Moim zdaniem bardzo dobrze, że nakręcono taki film. Oczywiście to komedia i wiadomo, że takie sceny jak dwóch golasów leżących na sobie to nic wartościowego, ale mam wrażenie że część scen nie była reżyserowana i autentycznie pokazywała tą niewiedzę, głupotę lub błędne przekonania Amerykanów, więc podsumowując film przekazuje pewne wartości (wiedzę). Do tego dobrze się uśmiałem, głównie dzięki temu akcentowi Barona i chociażby wielu perfekcyjnie wyuczonych sentencji (przychodzi mi głównie na myśl scena z grupą Afro-Amerykanów uczących go slangu i jego posługującego się tym slangiem w hotelu)
Vega - wyreżyserowane były tylko sceny gdzie występowali ze sobą sami Baron Cohen, Davitian i/lub Luenell. Reszta osób (oprócz Pameli Anderson) nic nie wiedziała o prawdziwej formie filmu, naprawdę myśleli, że to dokument.
ludzie, ogarnijcie się, jaki dokument. Powtarzacie te bzdury niczym miejską legendę. Film był w całości reżyserowany, nikt w nim nie wystąpił przez przypadek. Sascha Baron jest znanym komikiem i aktorem w USA więc nie ma takiej mozliwości, aby chodził po amerykanskiej ulicy i udawał dziennikarza z Kazachstanu. Wszystkie sceny w filmie były wyreżyserowane. Właśnie na tym ten film miał polegać.