Nie no, fajnie że film ma ambicje opowiedzenia o problemie dręczącym świat - w tym wypadku o bezpodstawnej nienawiści do muzułman zamieszkujących przedmieścia Londynu.
Tylko kurka nic z tego za bardzo nie wychodzi. Wszystko toczy się wokół jednej kobiety, której problemy rasistowskie nie dosięgają - bo z domu wychodzi tylko na zakupy, i to raz w tygodniu. Jest więc on bardziej o sytuacji muzułmanki w dzisiejszym świecie - i tu również fejl na całej linii. Bo chyba lepiej byłoby to zrobic za pomocą cieni niż młotem, prawda? Bo łopatologia w stylu sceny łóżkowej, gdzie baba robi za deskę, niezbyt mnie do siebie przekonała.
Do tego dochodzi ostre niezdecydowanie się filmu, czym tak naprawdę chce byc. Władowano tu nawet 11 września - wyjaśni mi ktoś, po co? I jeszcze ten młody chłopak, zachowujący się jak typowy ziąą z USA, pod koniec wyglądający jak Saddam Hussain.
Koniec? Bynajmniej. Męczy mnie rozdwojenie językowe filmu. Po co gadają raz po swojemu, a chwilę potem dukają po angielsku?
3/10.
Ja Ci powiem, ja Ci powiem! Bo to było w książce ;D
I raczej nie była to historia o nienawiści rasowej, tylko o kobietach wtłoczonych w kulturowe formy.
nie takiej bezpodstawnej. owszem, nie powinniśmy na muzułmanów patrzeć z nienawiścią. ale na pewno z dużą ostrożnością.
Nie wiem. Żadnego muzułmanina/ki nie znam, to nie wiem, jak powinienem się z nimi obchodzic.
A muzułmanie, których ja poznałem jednego dnia chcieli mnie pobić i okraść, a drugiego sprzedali mi trawkę.
że tak powróce do wątku
to że film był o kobietach widać nie tylko w książce ale i w filmie
ja tak film zrozumiałam (a książki nie czytałam więc sugerowanie się odpada)
może za bardzo tu ktoś chce wszędzie widzieć polityczny wątek?
a że 11 września był tam wpleciony nawet mi tak nie przeszkadzało > fakty wplecione w fikcje są ok
fakt że wrzesień już jest wyśfiechtany ale tu było tu uzasadnione
a po za tym dilm miał piękne zdjęcia że tak dodam od siebie ;]
co do języka - rozbicie kulturowe. po części wychowani w Bangladeszu, po części w Londynie - mieszali języki, to akurat jest normalna sytuacja w takim przypadku.
Widziałeś ostatni film Allena? Tam raz gadali po hiszpańsku, raz po angielsku, bo hiszpański to język ekspresji, niezwykle dynamiczny i w ogóle - więc łatwiej w nim się kłócic. I to było logiczne.
Tutaj logiczne byłoby, gdyby w domu gadali po swojemu (no, ale ojciec zakazał) a na zewnątrz po angielsku. A tu nawet w zaledwie kilku zdaniach mówią w obu językach. Bez sensu.
po pierwsze - nie WIDZIAŁAM. nie jestem facetem.
po drugie - tutaj jest dylemat kulturowy, bo z jednej strony są w Londynie i to jest ich dom, dlatego rozmawiają po angielsku, z drugiej urodzili się w Bangladeszu i do niego tęsknią. Nazneem była rozdarta, dlatego tak bardzo mieszała języki. jej mąż używał bengalskiego wtedy, kiedy się denerwował, złościł - bo w języku rodzimym łatwiej wyrażać emocje, zwłaszcza, że on robił błędy w angielskim i na pewno musiał się zastanawiać przy konstruowaniu zdań. zwróć uwagę, że u dziewczynek już tego nie było.
Przepraszam, zwykle nie patrzę na te oznaczenia ;) Częściej zwracam uwagę na te obojniakowe nicki...
Może i tak. Jakoś nie zauważyłem specjalnej zależności kiedy mówią w tym, a kiedy w innym języku.
facet właśnie tak, jak wspomniałam, to ona tak nienaturalnie mieszała trochę. ale tak sobie tłumaczę, że to z powodu tego rozdarcia (;
Autor historii bardzo chciał coś powiedzieć tylko nikt (ani chyba nawet on sam) nie wie co. Zlepek wątków, z których niewiele wynika. Ładne kolorki, świetne zdjęcia, ale pod tą szeleszczącą cekinami chustą nie kryje się zbyt dużo. Temat oklepany, sceny widziane już tysiące razy. Gra aktorska (zwłaszcza sarnie spojrzenia głównej bohaterki i cwaniaczkowaty kochanek bujający się na boki jak "jołjoł" z Bronxu) na poziomie telenoweli. Jestem na nie.
Nie jest niczym nienormalnym,ze raz mowia po angielsku raz po 'swojemu'.
Nawet w ich wlasnych krajach jest to normalne,no chyba,ze starzy sa niepismienni to mowia tylko w swoim.
W bylych koloniach angielski to rownowazny drugi jezyk.
"Nie no, fajnie że film ma ambicje opowiedzenia o problemie dręczącym świat - w tym wypadku o bezpodstawnej nienawiści do muzułman zamieszkujących przedmieścia Londynu. "
Nie nazwałbym tego przedmieściami Londynu,ten film był kręcony w okolicach Brick Lane to jest zaraz obok City,to jest centrum miasta.
'Bezpodstawna' nienawiść wynika ze starcia kultur,jakim prawem mlody ekstremista mówi o Anglii,ze to jest jego dom a potem spiskuje przeciwko podobno własnemu krajowi.
Jak sie przyjeżdża w gości to sie przestrzega zwyczajów gospodarzy,a jak bardzo chciałoby sie zostać to trzeba przyjąć tutejsze wzorce kulturowe,a nie odstawać i tworzyć muzułmańskie getta.
Kiedyś czytałem artykuł o tym skąd sie bierze ekstremizm wśród młodych muzułmanów,którzy maja łatwiej niż ich ojcowie czy dziadkowie gdy jako 'pionierzy' przyjechali tu w latach 50tych po upadku kolonii.
Wniosek jest prosty tworzą duża społeczność odizolowana od reszty.
Strach patrzeć w przyszłość tego kraju...