i to niestety bardzo widać. Widać, jak mało z siebie daje (w porównaniu do innych swoich filmów, w których błyszczy, bo jest wyśmienitym aktorem) w tym "odgrzewanym kotlecie". Zero mimiki, zero zaangażowania, zero chemii pomiędzy nim i Bridget (to już bardziej z Jackiem się skumulował). W pewnym momencie zdjęć do filmu musiała przyznać "kurde, co ja tu robię, mądry Hugh Grant, że się w porę wycofał, ja też mogłem, teraz już za późno..." I to naprawdę widać...
Nie porwał mnie ten film, wręcz zdenerwował swoją niedorzecznością i głupkowatością.
Na plus urok Patricka Dempseya oraz rola Emmy Thompson. Niestety tak jak kocham Firtha, tak tu mnie zawiódł...
zgadzam się. Scenariusz mógł zostać lepiej dopracowany. Takie durnoty jak w tym filmie Bridget bardziej pasowały w poprzednich częściach, były lepiej przemyślane, pasowały do sytuacji i postaci i przede wszystkim znacznie lepiej zagrane. W tym wieku lepiej aby Bridget była jednak rozsądniejsza i bardziej świadoma pewnych spraw. Z Marka zrobili naiwniaka, który ma kryzys wieku średniego, a Jack jeszcze jakoś się obronił, chociaż i tak jego brak sceptycyzmu był niedorzeczny. Cały film był mglistym cieniem poprzednich części i to zniekształconym przez chęć zarobienia a nie stworzenia czegoś naprawdę fajnego.