Pierwsza myśl po obejrzeniu... biedna Britney ale ją wyrolowali.
Ale potem zacząłem się zastanawiać:
Dlaczego jej matka nie interweniowała?
Skoro Britney musiała potajemnie podpisywać papiery w toalacie to dlaczego na koncertach przed tysiącami ludzi nie mówiła, że potrzebuje pomocy?
Dlaczego kiedy jej drugi mąż został jej kuratelem nie skorzystała z okazji żeby ograniczyć rolę ojca tylko po roku się rozwiodła z Jasonem?
Jak to możliwe, że wszyscy lekarze i sędziowie się pomylili?
Skoro z Britney wszystko było ok dlaczego straciła prawa do dzieci?
To się nie trzyma kupy.
Narracja w której ojciec i cała rodzina jest zła a dobra jest tylko dziennikarka i paparazzi mnie nie przekonuje.
Argument, że skoro Britney występuje to nie może być chora psychicznie jest słaby. Przecież ona od dziecka występowała. To jest to co jej najlepiej wychodzi. Wielu genialnych artystów (Avici, Kurt Cobain etc.) tworzyło mimo bycia w totalnej rozsypce.
Tak czy owak dobrze, że już nie ma kurateli. Czas szybko pokaże prawdę.
A produkcja Netflixa jest po prostu merytorycznie słaba.
Film zdecydowanie jednostronny, ale też się z tym nie kryje. Nawet sama dziennikarka mówi, że się zaangażowała emocjonalnie. Z tym, że nie jest z nią na tyle źle, że występuje to chyba tylko chodziło o zmianę zasad kurateli.
Skoro Britney musiała potajemnie podpisywać papiery w toalacie to dlaczego na koncertach przed tysiącami ludzi nie mówiła, że potrzebuje pomocy? --> Była mowa w dokumencie, że bała się, że nikt jej nie uwierzy, a nie chciała ryzykować, że zostanie jej ograniczony kontakt z dziećmi jak nie będzie się zachowywać.