Chociaż film obsypano z miejsca nagrodami, to zapewne w pełni doceniony zostanie dopiero za kilka-kilkanaście lat. Kaktus mi na ręce wyrośnie, jak nie stanie się w przyszłości obrazem kultowym. Cudownie amoralny, genialnie skręcony i udźwiękowiony wedle najlepszych kubrickowskich wzorców. Oglądając go człowiek ma wrażenie, że ktoś otworzył lufcik i do śmierdzącej klitki pt. kino współczesne, wlewa się świeże, czyste powietrze. Film dla tych wszystkich, którzy mają dość mdłych politycznie poprawnych wyciskaczy łez z jednej strony i głupich, pozbawionych jakiejkolwiek wartości ekranizacji gier komputerowych. Rozrywka przez duże R i Kino przez duże K. Warto zresztą badać także inne filmy Refna z zupełnie innym, ale niemal równie dobrym Valhala Rising na czele.
Nie czuję, że jest to bardzo dobry film. Najwyżej dobry. Ale warto bez dwóch zdań ze względu na Hardy'ego. Jedna z ciekawszych ról w historii kina. Kultowy.
a dla mnie 10/10 za grę aktorską, całość i kadry, no świeżością wali po ryju po prostu, naprawdę polecam
Gra Hardy'iego to mistrzostwo świata ale uważam że ukazanie postaci Bronsona w filmie mogło być bardziej rozbudowane. Tak naprawdę przez cały film niewiele dowiadujemy się o bohaterze. Reżyser uchyla rąbka tajemnicy aby go błyskawicznie zakryć. Filmowy Bronson twierdzi że pragnie sławy i napędza go przemoc z drugiej strony ukazuje swoją wrażliwszą, artystyczną stronę. Wyszedł z tego brutalny wariat któremu wydaje się że jest artystą. Prawdziwy Bronson napisał kilka książek i tomików poezji. Szczyci się pozytywna oceną psychiatry co do jego zdrowia psychicznego. Uważam że można było wtłoczyć w tą postać więcej duszy.
To właściwie mój jedyny zarzut co do filmu. Mocne 8/10
Zgadzam się, ta historia zyskuje więcej sensu po zapoznaniu się z postacią prawdziwego "Bronsona". Można zrozumieć niektóre motywy nim kierujące. Film nie udziela właściwie żadnych odpowiedzi na tym poziomie. Do końca pozostając w sferze tajemnicy i niedomówienia. Dodaje to wykreowanej na ekranie postaci legendarny, mitologiczny charakter. Odtwórca głównej roli się spisał.
Tom Hardy zyskał poprzez tą rolę u mnie wielki szacunek. Śmiem napisać, że takich aktorów jest już coraz mniej. Wyróżniał się nawet w Incepcji, szkoda tylko, że rola nie pozwoliła mu na coś więcej.
A film? Film został stworzony rewelacyjnie. Ja zobaczyłem nawet wspomnianą wyżej "duszę".
Hardy wychodzi tu z siebie i wdechowo zagral ale jak chcialem ten film mimo ze jest dobry ogladnac po raz drugi to nie dalem rady . Nie jest raczej taki kultowy jak myslicie.
Moge tylko napomknac ze Tom jest wysmienitym aktorem, dobrze zagral w tym filmie i ma powalajacy na kolana glos