Niezły film, irytowało trochę pozytywne nastawienie Trumana do oskarżonego a przecież był on mordercą i to całej rodziny
On myślał że zdoła ich wodzić za nos. Myślał że rozpracuje ich "z zimną krwią". Ale to go przerosło, bo przebywając z nimi musiał zobaczyć w nich ludzi. Obiecał im pomoc której nie mógł i nie planował spełnić. Myślę że miał z tego powodu wyrzuty sumienia bo oszukał ich jako ludzi żeby napisać książkę dla własne próżności.
Nie przypuszczał jak niebezpiecznie jest wchodzić w relacje emocjonalne z takimi ludźmi. W końcu każdy zabójca jest człowiekiem- do pewnego momentu.
Z drugiej strony myślę, że nieświadomie dobrze spełnił swoją rolę. Stał się mimowolnie ich powiernikiem i jedynym przyjacielem w ostatniej drodze. Niestety musiał za to słono zapłacić.