Cały marketing oparty na jednej scenie i obietnicy trójkąta z Zendayą. Jeszcze gorsze, że obaj przeciętnej urody faceci są bardziej pociągający od Hollanda. Tak jakby film miał uświadomić dlaczego z nim zerwie (lub zerwała, nie śledzę tego).
Sama Zendaya (to jest pseudonim, imię czy nazwisko?!) chociaż pewnik w boxoffice to tylko przypomniała, że aktorką nigdy nie była, a jedynie supermodelką i tancerką. Uroda nadrabia braki w talencie.