Po autorze "Niebezpiecznych związków" spodziewałam się czegoś o wiele lepszego.
Co mi się nie spodobało w filmie? Przede wszystkim fabuła, a raczej jej brak - film "ciągnie" się w nieskończoność choć trwa tylko 90 min. Zapewne za sprawą scenariusza, bo przecież sam temat jest ciekawy. Po drugie, wygląda na to że Pfeiffer i Friend nie są wstanie udźwignąć swoich ról. Momenty, które miały w ich wykonaniu prezentować dramat bohaterów, wywoływały śmiech na widowni. Z ekranu wiało pustką emocjonalną. Słowem zabrakło tu postaci wyrazistych, no i aktorów na miarę Glen Close i Johna Malkovicha.
Zdecydowanym atutem filmu jest strona wizualna. Niezłe zdjęcia, przepiękna secesyjna scenografia i kostiumy z Belle Epoque.
nie widziałeś, a widziałaś:) Jestem kobietą (zaznaczyłam to już w pierwszym zdaniu mojego postu). No ale mniejsza z tym. Film widziałam w dublińskim kinie. Niestety nie mam pojęcia kiedy pojawi się on w polskich kinach. Z tego co wiem jest już na dvd - można go kupić na brytyjskim amazonie za niecałe 10 funtów. Pozdrawiam
niestety podzielam rozczarowanie. strasznie przegadany film. postać cheri i grana przez pheiffer kompletnie nieciekawa. zakończenie tak sztuczne że aż dziwi bierze że zrobił je autor "królewej" i "niebezpiecznych związków". ale zgadzam się że scenografia i kostiumy super.
niestety podzielam rozczarowanie. strasznie przegadany film. postać cheri i grana przez pheiffer kompletnie nieciekawa. zakończenie tak sztuczne że aż dziw bierze że zrobił je autor "królewej" i "niebezpiecznych związków". ale zgadzam się że scenografia i kostiumy super.
Niestety, muszę się z Wami zgodzić ;( Brak jakichkolwiek emocji płynących z ekranu jest największym minusem filmu. Historia również nie porywa, a szkoda, bo miała spory potencjał :/ Same postaci również potraktowane po macoszemu. Chociaż nie można oczekiwać, żeby Pfeiffer stworzyła wielką kreację z niczego, to i tak jest chyba największym plusem "Cheri". Ona i Kathy Bates to klasa sama w sobie. Ich wspólnych sceny to najmocniejsze punkty filmu. Świetne starcie dwóch znakomitych aktorek.. Całość psuje tutaj Friend. Nie przekonuje mnie..
I kiedy myślałem, że film będzie chociaż "przyzwoity", przez zakończenie wszystko wzięło w łeb. Koszmar! Jak wspomniał ktoś powyżej wyszło bardzo sztucznie.
Mogę dać maksymalnie 5/10 - za Michelle i Kathy, oprawę wizualną i muzykę Desplata, do którego mam słabość! Szkoda, bo Frears to jeden z moich ulubionych reżyserów. :(
popieram niestety, a tyle się spodziewałam... to co ktoś napisał, wieje pustką emocjonalną, a ten Friend.... przystojny? owszem, dobry aktor? może, ale oni razem... w ogóle zero w tym chemii. Masakra. Dzieki Bogu, że Kathy Bates tam była.
Czytam te komentarze i czuję się bezbronny. Film podobał mi się bardzo bardzo, ale faktycznie nie mam argumentów, bo emocje były teatralne właśnie w taki pusty sposób, a jednak pasowało mi to. Nie wiem, czy zauważyliście momenty śmieszne. Zgodnie z zamiarem reżysera. Przez nie film nabierał kontrastu i życia, potem te momenty smutne, waszym zdaniem niewybronione, były bardziej trójwymiarowe.