Musical to jeden z nielicznych gatunków za którym jakoś nie
przepadam. Zresztą, chyba, aż tak wiele ich nie powstaje,
abym się tym zamartwiał, że zaleją rynek filmowy świata,
jednocześnie spychając na margines inne popularniejsze
gatunki, które uwielbiam, a ja nie będę miał co oglądać :)
Jednak raz na ''ruski rok'' skuszę się właśnie na taką
muzyczno - filmową odmianę. Dlatego też sięgając po
''Chicago'', nawet wiedząc, że jest wysoko oceniany przez
innych, w życiu bym nie przypuszczał, iż film ten tak przypadnie
mi do gustu i głęboko zakorzeni się w mej głowie. Gdyby mi
ktoś wcześniej wciskał, że mi się taka forma na pewno
spodoba, nigdy bym w to nie uwierzył. A jednak stało się
inaczej. Ale na pewno nie jest to tylko i wyłącznie zasługa
wyjątkowych, a nawet kilku świetnych piosenek. Owszem, aż
mnie zatkało gdy usłyszałem pierwszy kawałek ''All that jazz'',
a później w pewnych momentach było jeszcze lepiej, ale to
scenariusz, kreacje, aktorstwo, styl, klimat i czas rozgrywania
akcji mną zawładnęły, jednocześnie ''wyłudzając'' ode mnie
wysoką ocenę i dodanie do ulubionych filmów, po które
przecież częściej się sięga.
Motorem napędowym jest tu fabuła. Na prawdę inteligentna,
dobrze poukładana, sprawna technicznie, świetnie
''wyśpiewana'', bardzo oryginalna i przede wszystkim ciekawa.
Historia toczy się tu po kilku torach, ale porządnie komponuje
się w całość. Wątki są przejrzyste, nic nie jest w stanie
umknąć naszej uwadze, a oglądanie sprawia przyjemność.
Przechodząc od formy dialogu do formy muzycznej nic nie
zgrzyta, bo nie ma prawa, dzięki udanemu łączeniu. Tak więc
ogromny plus dla Roba Marshalla za dopięcie wszystkiego na
ostatni guzik. Sprawną rękę reżysera widać także w grze
aktorów, w sumie to w zdecydowanej przewadze aktorek.
Kreacje są wyraziste i posiadają charakter. Łatwo się je
poznaje, a one same potrafią wzbudzić do siebie sympatię.
Bohaterki posiadają jednocześnie pazur, drapieżność, są
niebezpieczne, ale nie ujmuje im to wdzięku, seksapilu,
delikatności. Przy tym grają swoje role jak z nut! To wysoka
półka aktorstwa. Płynie z nich swoboda i naturalność.
Numerem jeden bezapelacyjnie jest dla mnie Renée
Zellweger!!! Inne aktoreczki też palce lizać :) Nawet Richard
Gere przypadł mi tu pasował, a jego śpiew mnie nie irytował.
Plusem jest oczywiście oddanie klimatu tamtych lat, boskie
kostiumy, choreografia, charakteryzacja, czysty dźwięk, oraz
muzyczna oprawa. Piosenki ''All that jazz'', ''Cell Block Tango'',
czy ''When you're good to mama'', to istne cudeńka.
Nie będę rozmyślał nad przyznanymi ''Chicago'' Oscarami,
chociaż za wymienione powyżej kostiumy i scenografię należą
się zasłużenie, bo nie trawię tego. Byli tacy, którzy najwyraźniej
uznali, iż temu kryminalnemu musicalowi się one należą i
niech tak już zostanie. Mnie ten niesamowity film urzekł jako
całość i dlatego też wyjątkowo ocenię go sobie na 8/10.
Wyróżnię go serduchem na fw i miejscem na półce. Polecam
tym, którzy mają podobne wahania przed tym gatunkiem. To
nie gryzie, a mogą być niezłe ''dżezy''.
Pozdrawiam