Sam początek filmu, pierwsza scena, będąca ilustracją pewnej legendarnej już internetowej historii doskonale oddaje poziom reszty filmu. W ogóle ktoś tu za dużo internetu używa, bo na każdym kroku przewijają się znane już i ograne internetowe motywy i teksty, twórcy posunęli się tak daleko, że zaangażowali nawet dwie wyjątkowo popularne internetowe postacie (Kononowicza i Baśkę, ta druga nomen omen przez tą niecałą minutę wypada chyba najlepiej na ekranie ze wszystkich profesjonalnych czy nie aktorów). Powiedzieć, że jest źle to za mało. Jest strasznie. A najgorsze jest to, że to właśnie 'Ciacho' tak na dobrą sprawę zapoczątkowało ten boom na wyjątkowo bzdurne i beznadziejne polskie pseudokomedie, jednocześnie wyznaczając pewne standardy na przyszłość, jak zupełne zatracenie się aktorów i ich umiejętności w tym bagnie, totalny brak jakiegokolwiek humoru i, co najbardziej rzuca się w oczy, potworną realizację. Króluje wiocha, tandeta i pseudoprzeboje radiowe. Jak efektów specjalnych się nie umie robić to niech się ich nie robi, a nie na siłę pakuje. Jak na sensowne udźwiękowienie nie ma się pomysłu, to niech przynajmniej zatrudni się kogoś, kto się na tym zna a nie skleja zupełnie przypadkową i bezsensowną muzykę. No i ostatni constans, product placement, upakowany w tym filmie gęściej niż w reklamach. Rozumiem twórców, jak zobaczyli scenariusz musieli przestraszyć się, że nikt na tego potworka do kina nie przyjdzie, więc przynajmniej jakieś zyski z reklam będą... Niestety przeliczyli się, ludzie na ten film przychodzili, dając Syrenie pieniądze na kolejne podobne produkcje. No i były, z 'Kac Wawą' na czele... A wszystko zaczęło się od tego czegoś. Lepiej trzymać się od tego z daleka, jak i od wszystkich filmów spod znaku Syrena Films. Nawet, jak im się coś uda. Prewencyjnie, żeby zabrakło funduszy na kolejne takie śmiecie.