Czy można uratować świat za pomocą sprzęgania w aparacie słuchowym? Jak widać MOŻNA. Ostatni raz taką akcję widziałem chyba w "Marsjanie atakują" gdzie kosmitów rozwalało się za pomocą piosenki Slima Whitmana pt: "Indian Love Call" (https://www.youtube.com/watch?v=HBuk1HXcz1k). Jestem w szoku.

Nurtuje mnie kilka pytań.
1) Początek filmu. Jak byłem mały i biegałem na bosaka po drewnianym moście to pamiętam, że było przy tym sporo hałasu. Rozumiem, że dźwięk zabawki przewyższa to dudnienie całkowicie?
2) Jeżyk tuptający sobie ścieżynką generuje taki hałas, że ginie pożarty przez potwora. Auto staczające się na luzie z góry pod dom już nie?
3) Czy ktoś może sprawdzić te informacje? Dziecko szt.1 swobodnie "tonie" w ziarnie kukurydzy. Kawał blachy z dwoma dzieciakami na pokładzie już będzie stabilny?
4) Ogólnie szacun za extra ekspresowy poród. 5 min. seria fajerwerków wystarczyła by się uporać z tematem?
5) Szacun nr 2 za prawie w ogóle nie płaczącego noworodka. Pokażę film koledze- jemu się urodził wyjec marki "Wyjec" 24/7- zatęskni za ciszą...
6) Czy gdy przez sen- nie kontrolując się- puścisz mega głośnego bąka, to czy zeżre Cię potwór?
7) Co z kichaniem? Bekaniem? Albo gdy dopadnie cię rozwolnienie stulecia z turbo pierdziawką?
8) Jak wtedy spuścić wodę w kiblu?
9) Czemu- skoro odkryli, że wodospad zagłusza wszystko i wtedy potwory nie przychodzą, to nie zamieszkali przy wodospadzie?
10) Albo w tej piwnicy, skoro tak dobrze to wygłuszyli?

Muszę to przetrawić. Idę spać. Oby mnie tylko nie dopadła pierdziawka w trakcie snu...