Akcja filmu nawet trzyma w napięciu ale powód apokalipsy i działania bohaterów pozostawiają wiele do życzenia. Cała armia amerykańska nie byłaby zdolna do poradzenia sobie z tymi szkodnikami? To wystarczy odpalić jakiś głośny alarm, żeby je zebrać w miejscu i atakować. Jakim cudem było tyle tych stworów, że oblazły całe Stany Zjednoczone (oczywiście informacji o tym co się dzieje w innych krajach brak, więc zakładam, że oceanu nie przeleciały). Decyzja bohaterów o opuszczeniu własnego domu kompletnie głupia, z tego co rozumiem nie mieli nawet jasnego celu podróży jak "ciocia na wsi" tylko jechali siną w dal bez planu. Co tam, że ewentualna pomoc pierwsza dotarłaby do miasta. Co tam, że dużo trudniej byłoby tym stworom przedrzeć się przez ściany budynku. Cudem znaleźli chatkę z drewna w środku lasu, w której właścicielka zmarła na ich oczach. Dlaczego nie odpalili nigdy więcej tej niszczarki?
Tablet głównej bohaterki ma wręcz nieskończoną baterię a przynajmniej takie sprawia wrażenie. Rodzina szła na północ tak długo, że ojcu wyrosła broda a tablet dalej działa, co jedli w trakcie podróży?
Z jakiego powodu główna bohaterka była głucha? Co to zmienia w fabule? Chyba tylko tyle, że wszyscy bohaterowie potrafiąc porozumiewać się migowo tak czy siak do siebie szeptali.