Ucieczka z dużego miasta na tereny, gdzie panuje cisza i każdy szelest może spowodować atak, to jakaś bzdura. To tak, jak chować się przed burzą pod drzewem. Scenarzysta się nie popisał. Najbliżsi bohaterów umierają, a oni przechodzą nad tym do porządku dziennego. Nie wydaje mi się, że tak łatwo można się z tym pogodzić. Nawet w ciszy. Wątek sekty dodany na siłę, aby coś się w tym miernym filmie działo. Stracony czas na oglądanie tej szmiry.