Rozczarowanie, choć mimo wszystko intrygujące.
Edward Norton (oklaski!!) sprawdza się zarówno w roli ułożonego wykładowcy z uniwersytetu jak i upalonego lenia, który robi co może by być na bakier z prawem. Szkoda tylko, że sama historia rozpada się na mniej, bardziej ciekawe, lub zupełnie mdłe elementy.
Wszystkiego tu po trosze – zabawa przeciwieństwami dwóch braci, obraz mentalności redneków z zadupia Ameryki, którzy nie przejmują się wyścigiem szczurów, naiwny dydaktyzm o tym co w życiu jest naprawdę ważne (niestety mdło to wypada), plus wątek kryminalny na dokładkę (tu jeszcze gorzej).
Miał ten komediodramat potencjał, ale miałem wrażenie, że reżyser i scenarzysta w jednej osobie (okazjonalny; gość jest przede wszystkim aktorem) nie wie co ze swoim dziełem zrobić i o czym opowiadać. Swoisty misz masz.
Choć nie wykluczam, że to kino, które wielu się spodoba…
Moja ocena - 4/10