i w tym filmie też mnie nie zawiódł, ale niestety nawet on nie jest w stanie poratować tak słabego scenariusza. Pomysł nawet niezły, wykonanie, jw.- super (gł. Norton, bo inni się raczej nie wyróżniali niczym szczególnym), ale z tego filmu nie wypływa żadne przesłanie a może tylko takie, że lepiej palić zioło niż wykładać na uniwersytecie i być porządnym człowiekiem, skoro Billy dochodzi do wniosku, że lepiej mu się żyło w domu z bratem niż obecnie (scena z pogrzebu), a poza tym burze nadal przychodzą, mimo że się je dokładnie przestudiowało, trochę to trąca obrazą nauki, która jak widać w końcowym rozrachunku na niewiele się zdała. Może trochę generalizuję, ale cóż, to tylko moje subiektywne odczucia.