Minimum 7 a nawet prawie bym mu dal 8 świetna podwójna rrola Nortona z reszta jak większość filmów z nim warto obejrzeć
ten film zaprzęga wszystko: filozofię, poezję, filologię klasyczną, religioznawstwo i socjologię po to, żeby to spłaszczyć do gabarytu zdeptanej gumy do żucia i dowieść że pełnię życia i harmonię z otaczającym go światem może osiągnąć tyko kompletny loser. i to jeszcze żeby reżyser miał dystans do takiego komunikatu. ale albo nie ma, albo ja nie mam. tak nieprzekonującego psorka od filozofii, który amerykanizuje bodaj Sokratesa nawet w serialach o koledżach nie widziałam. a to był dopiero początek.
Bo to klisza na kliszy? Początek, zbudowany zasadzie kontrastu nawet niezły, ale potem wyłażą wszystkie filmowe szwy.
Bo Norton od kilku lat rozmienia się na drobne?
Bo tak dobra aktorka jak Sarandon jest zmuszona do wypowiadania słów rodem z telenoweli? "Nie potrzebowałeś matki!"
Bo nie potrzebował, ale filmowi przydałby się lepszy scenarzysta i pewnie reżyser.
Bo nie wiadomo czym to dziełko jest, dramatem komedią obyczajówką, a nie zostało tak sprawnie nakręcone, by to pytanie stało się najważniejsze. Jak nie potrafi się zgrabnie żonglować konwencjami, to lepiej pozostać przy jednym gatunku.