Zaprosiłem Żonę na prawdziwą randkę do kina, a że akurat była premiera Coco, więc uznałem, że to dobry pomysł obejrzeć to "damskie" dzieło. Film zrealizowany dla Pań o proweniencji lesbijsko-feministyczno-fanatycznej, także uznaję, że zmarnowałem dwie godziny - co zabawne, Żona uznała również to za gniot. Film praktycznie o niczym - ot historia taniej dziwki, która za pożyczone pieniądze od swojego klienta zrobiła fortunę. Nawet utalentowana Audrey Tautou nie uratowała tego filmu. Dobrze dla Tautou, przynajmniej ma sporą zniżkę na ciuszki od CC *_*