1) Dużo osób uważa że rodzice Miguela, w szczególności Enrique, są wspaniali. Jednak, ja wcale nie uważam, by byli aż tak wyjątkowi. dlaczego? Dlatego że nie zauważyli, że robienie/czyszczenie butów nie sprawia Miguelowi przyjemności. Jego brak zainteresowania butami jest w filmie bardzo widoczny - szczególnie w momencie gdy pyta się "a co jeśli nie mam predyspozycji" jednak jego rodzice to zbywają.
Robienie/czyszczenie butów było dla Miguela dodatkową, nieobowiązkową pracą - był dzieckiem, nie musiał jeszcze pracować, jego jedynym poważnym obowiązkiem było chodzenie do szkoły i uczenie się przedmiotów.
Jego rodzice polecili mu robić/czyścić buty, chociaż nie przejawiał do tego żadnych chęci. Nie zorientowali się, że nie sprawia mu to przyjemności, a Miguel nie miał odwagi by im to wprost powiedzieć. Rodzice Miguela znali go najlepiej i byli z nim najbliżej związani, powinni byli zauważyć, że nie czuje się szczęśliwy szorując buty.
DOBRZY rodzice powinni zauważyć, że dodatkowe zadanie, którego ich dziecko się podjęło z ich polecenia, nie sprawia mu radości, lub po prostu się go o to spytać. I nie zmuszać dziecka do jego wykonywania. Rodzice Miguela tego nie zrobili
Pozatym, dobrzy rodzice to tacy rodzice, którym dziecko może zwierzyć sie ze swoich problemów. Miguel im nie powiedział, że źle się czuje z tym że nie może grać na gitarze ani że nie chce być szewcem - prawdopodobnie dlatego, że wiedział, że nie otrzyma od nich wsparcia.
2) Nie podobało mi się, że końcówka filmu pokazuje, że to Miguel zrobił źle a dorośli nie. To Miguel przeprasza, on ze strony dorosłych się nie doczekał przeprosin. W mojej opinii za wszystkie złe rzeczy, które zrobił (ucieczka od rodziny, włamanie się do grobowca, nie wrócenie na noc do domu) winę ponosi jego rodzina, a nie Miguel. Został przez nich zmuszony do popełnienia tych czynów.
Uważam, że to źle, że nie doczekał się przeprosin ze strony dorosłych, którzy zostali przedstawieni tak, jakby nie zrobili nic złego. Gdy w rzeczywistości to oni są głównymi winnymi.
W szczególności nie spodobało mi się zachowanie babci Miguela - chciała znowu roztrzaskać jego gitarę. Przez całą noc nie wyciągnęła żadnych wniosków ze swojego wcześniejszego zachowania, nie zrozumiała, że niszczenie gitary jest złą rzeczą, która bardzo krzywdzi Miguela. Ciekawa jestem co by było gdyby Miguel nie zdążył wrócić do krainy żywych i zaginąłby na zawsze. Uważam, że wtedy ktoś, przede wszystkim Luisa, powinien powiedzieć babci że za bardzo się rządzi i jej metody wychowawcze są złe: "To twoja wina, ze Miguel zaginął. Bardzo go skrzywdziłaś, niszcząc jego gitarę. Nie powinnaś była tego robić - konflikty w rodzinie rozwiązuje się w inny sposób".
3) Nie uważam do końca za prawdziwe główne hasło filmu, czyli "rodzina jest najważniejsza". Miguel miał szczęście, bo jego rodzina kochała go, ale co, jeśli mamy do czynienia z dzieckiem z patologicznej rodziny? Takie dziecko obejrzy sobie film, którego przesłaniem jest "rodzina jest najważniejsza" i pomyśli sobie: "aha, rodzice się nade mną znęcają, ale muszę ich kochać i zgadzać się na wszystkie ich decyzje, bo film mówi że są najważniejsi".
Te hasło powinno być zmienione na "wspierająca rodzina jest najważniejsza"
4) Nowelizacja mówi, że Coco nuciła piosenki do małego Miguela, że to ona zaszczepiła w nim miłość do muzyki. Miguel dostał ochrzan z winy Coco! Ale oczywiście Coco nie poniosła żadnych konsekwencji za nieprzestrzeganie zasady - no tak, bo nikt jej nie słyszał. Skoro tak bardzo chciała śpiewać Miguelowi, to powinna zarządzić zlikwidowanie reguły, zamiast grać na 2 fronty - z jednej strony nuci Miguelowi, z drugiej strony daje Elenie ciche pozwolenie na pozbycie się z domu muzyki. Bardzo niekonsekwentne postępowanie z jej strony.
5) Uważam, że Imelda pozbyła się wszystkiego co miało związek z muzyką dlatego, że przypominało jej to o mężu i sprawiało dla niej duży ból. Musiała w głębi siebie zdawać sobie sprawę że muzyka sama w sobie nie jest zła. To wspomnienia Hectora były dla niej złe, a muzyka była z nimi nierozerwalnie związana, więc proste skojarzenie: Hector-> złe wspomnienia, Hector= muzyka -> złe wspomnienia. Uważam że to egoistyczne z jej strony, że zakazała rodzinie słuchać muzyki tylko dlatego, że ona się tak będzie lepiej czuła. Poza tym, ten ban jest naprawdę nielogiczny. A co jakby Hector był żonglerem? Rodzina nie mogłaby dotykać piłek? Chłopcy nie mogliby grać w piłkę nożną? A jakby Hector był akrobatą jeżdżącym na rowerze z jednym kołem? Imelda zakazałaby rodzinie jeździć na rowerze? To głupie.
6)Uważam, że to nie była zdrowa sytuacja, że Coco i Julio mieszkali z Imeldą pod jednym dachem. Większości par mieszkanie z teściami nie wychodzi na dobre; teściowie za bardzo ingerują w życie młodej pary. Uważam, że lepiej by było, gdyby Coco i Julio zamieszkali gdzieś tylko we dwoje (potem oczywiście z dziećmi) i odwiedzali Imeldę nawet 2 razy w tygodniu, ale nie - mieszkali z nią. Coco mogłaby powiedzieć swoim dzieciom: "nie mam nic do muzyki, możecie jej słuchać, jednak w obecności babci temat muzyki jest zakazany" i nie byłoby problemu. Wiem, że imeldzie byłoby smutno mieszkając samemu, ale nie miałaby tak dużego i niezdrowego wpływu na swoje wnuczki. To rodzice powinni wychowywać swoje dzieci, a w filmie większą rolę w wychowywaniu Eleny i Victorii miała Imelda niż Coco.
Żeby było jasne - nie jestem hejterem. Uwielbiam Coco. Chciałam się tylko podzielić moją opinia na temat pewnych aspektów tego filmu.
Hej, zgadzam się - ta rodzina nie jest zdolna do jakiejkolwiek autorefleksji, a film niebezpiecznie ukazuje, że brak szacunku do różnic między ludźmi i dominacja są właściwym modelem życia. Nie rozumiem, jak można określać tę animację jako arcydzieło o najważniejszych wartościach(?!). Niestety, nie urzekł mnie ten film. Przede wszystkim był całkowicie przewidywalny i trzeszczący od błędów logicznych. Dodatkowo - nie czułam żadnej, absolutnie żadnej sympatii do absolutnie żadnego z członków rodziny (może trochę do Coco;)). Jak tu gloryfikować rodzinę, jak nawet matka nie wspiera głównego bohatera, a po całonocnym zaginięciu i odnalezieniu syna stać ją na jedynie na zdawkowe miłe słówko? Nawet końcowa „rehabilitacja” mnie nie przekonała, nie była nawet sensownie poprowadzona. Jakie wartości ma ta produkcja w ogóle ukazywać? Złe traktowanie zwierząt? Dogmatyzm? Kolektywizm jedyną opcją? Nie warto przyznawać się do błędów? Do rodziny należą tylko „nieskazitelni”? Prawda jest nieistotna? Itd....