Dziwię się, że McNeil zrobił tylko ten film. Uwielbiam historie, które nie rozpraszają się na drobniejsze wątki. John Carroll Lynch był kluczem do tego filmu. Zawsze wzbudzał moje zaufanie. Taki poczciwy gość, któremu się kibicuje. Tu mu jest źle. I ludziom, których poznaje, też. Świetny Matt Bomer.
Komuś może przyjść do głowy, że to film promujący pewne postawy. Dla mnie to film o braku zrozumienia. O tym, że nieważne jest to, kto Cię wyciągnie z gówna. A także o tym, że ktoś obcy może wiedzieć, czego jest Ci brak, lepiej od najbliższych.
Kolejny film, od którego nic nie oczekiwałem, a pozostał mi w pamięci.