Młoda dziewczyna imieniem Heather (znana z "Curtains" i "Happy Birthay to Me" Lesleh Donaldson) przyjeżdża na prowincję do babci, by pomóc jej w prowadzeniu hotelu. W przerobionym na bed and breakfast domu starszej kobiety mieścił się kiedyś zakład pogrzebowy, a jej mąż zniknął w tajemniczych okolicznościach. Co ciekawe, babcia Heather zachowuje się dziwnie rozmawiając z kimś w piwnicy. Jednocześnie ktoś zaczyna zabijać przybyłych do hoteliku gości.

Kanadyjski slasher będący imitacją (albo hołdem dla) "Psychozy" (1960). No cóż, przynajmniej nie jest to kolejna kopia "Halloween" (1978). W horrorze Williama Frueta nacisk zostaje położony na wykreowanie złowieszczej atmosfery, czego przykładem jest choćby fobia Heather w stosunku do czarnego kota. Brak gore i golizny, raczej niski body count, ale "Funeral Home" oferuje trochę suspensu. Film jest przyzwoicie zagrany i zrealizowany. Histeryczny finał nie jest może zbyt odkrywczy, ale budzi dreszcze.

Pierwszy seans: 11 listopada 2005 roku, wczoraj kolejny. Z kanadyjskich slasherów nieodmiennie polecam "Black Christmas" (1974) Boba Clarka, "Rituals" (1977) Petera Cartera oraz "Curtains" (1983).