Niestety klimat filmu i ogólnie okrojenie książki mi się nie podobało. O rodzinie Camberów tu nie było praktycznie nic, a to co było czyli wątek wyjazdu Charity do siostry to taki niepotrzebny dodatek bo i tak nie rozumiemy jej zachowania i intencji. Co do Trentonów wszystko jest już jak w powieści, choć dużo płycej. Kemp też nie jest tu demoniczny i nawet można go lubić, a przecież to powinna być negatywna postać. Ale to kilka takich refleksji które prowadzą do głównego zarzutu- scenarzysta nie potrafił umiejętnie wykorzystać wątków z książki i przerobić ich tak by pasowały do formy filmowej. Druga sprawa to brak emocji, reżyser o ile nieźle rozpoczyna film, świetnie pokazując transformację Cujo w dziką bestię, to już gdy bohaterka zostaje uwięziona w samochodzie nagłe pojawienie się psa nie wywoływało strachu. Na pewno jednak doceniam stronę techniczną tego filmu- genialne wręcz ujęcia, świetnie przedstawienie perspektywy zwierzęcia chorego na wściekliznę (w scenach w których Cujo drażniły wysokie dźwięki, widz również czuł do nich wstręt) i bardzo dobra charakteryzacja. Gra aktorska też na poziomie, młody aktor grający Tada spisał się świetnie, reszta też spoko. Ogólnie jest tu też kilka urzekających scen. Warto zobaczyć, ale książka o wiele lepsza.