Pan Keanu miał chęć nakręcić film o sztukach walki i po prostu to zrobił. Walki robią wrażenie,
zwłaszcza dwie pierwsze, później już troszkę tempo opada i nie czuć od nich takiej energii jak
na początku. Finałowa scena gdzie sam reżyser staje do walki jest już dużą przesadą i psuje
efekt całego filmu, choć trzeba przyznać, że Reeves jak na staruszka ;) rusza się jeszcze
całkiem całkiem, ale Matrix to to już nie jest. Na minus zasługują też efekty komputerowe
sztuczne do bólu, widać to zwłaszcza w scenie wypadku samochodu. Co do samej fabuły, to
jak w każdym filmie o mordobiciu, nie jest ona mocnym punktem filmu.
Tak czy siak szacun dla pana Keanu Reeves za podjęcie takiego tematu, totalnie mnie
zaskoczył wyjeżdżając z takim filmem. Szkoda, że ostatnio rzadko pojawia się na dużym
ekranie, może teraz coś się ruszy.