2/3 filmu ogladalam juz na przewijaniu, bo nie dalo rady obejrzec inaczej - i zasadzie starczylo. Zatrzymalam przy koncowce, zeby trafic na quasi blyskotliwy smaczek, ktory okazal sie docelowo naciaganym elementem po to, zeby jeszcze 'zaskoczyc' widza. Roberta de Niro nie poznaję, moze na starość mu odwala. Kase ma - nie za bardzo rozumiem co on robi w takim filmie. Smiem przypuszczac, ze dostaje jeszcze jakies role i moze przebierac. Ostatni widzialam go w filmie "Intern" - zaniepokoilam sie, ale uznalam "ok, starszy dziadek, chcial sie zrelaksowac w filmie grajac przykladnego gentelmana ktory w podeszlym wieku decyduje sie na wesoly powrót do pracy pt "a zobaczmy czy do czegos sie nadaje" i przy okazji stal sie dziaduniem dla swojej szefowej. Psia mać. Film pod ktorym piszę - ..HEIST. Juz takiej szmiry to dawno nie widzialam. Samiec alfa, opiekunczy i walczacy o 'wieksze dobro', dziad z zakazaną twarzą, boss-wszystkich-bossów, zły-niedobry czarny człowiek i romantyczna, meksykanke przypominajaca policjantka-heroska, patrzaca empatycznie na samca alfa. Brakowalo mi w filmie jakiegos Hindusa i indianina oraz akcentu 'Polaczka'. Tak - ktoś dobrze w komentarzach nazwal ten film "Speed dla ubogich" - tez mi sie skojarzyło.. podobnie jak sugerowana obsada; Seagala i Lundgrena. Van Damme tez pewnie chętnie by sie tam porozpychał.
Polecam inny film. Po prostu inny.