Nie żebym się czepiał.....
Film mi się w zasadzie podobał, ale czy nie odnieśliście wrażenia że scenarzysta bardzo dużo ordynarnie zerżnął ze "Wstrętu" Polańskiego. Jakoś tak miałem wrażenie że to już było. Inna sprawa że Cassel + Portman + Czajkowski to fascynujące połączenie
Dodam "Pianistkę" jeszcze i będzie rżnięcie doskonałe.
Film bardzo dobrze zrobiony, ale w sumie wtórny - na napisach końcowych zapalił mi się w głowie wielki, czerwony neon - "i to miało być TO?".