Równie dobrze i takie mogłyby być tytuły tego filmu. Druga połowa jest bardzo efektowna. Pięknie pokazane objawy psychotyczne. Każdy kto chociaż "liznął" psychoanalizy będzie zachwycony. W tym szaleństwie zdecydowanie zawarta jest poezja i muzyka, jednak reżyser jedynie zręcznie pokazał to, co można zobaczyć na każdym oddziale psychiatrycznym.
Zdecydowanie polecam, ale "bez szału". Film rzeczywiście trochę hipsterowski, ale jak dla mnie za mało "elegancki"; można było lepiej wykorzystać potencjał muzyki Czajkowskiego oraz blichtr muzycznego półświatka, do tego bardzo irytująca praca kamery (!)
Ten blichtr moim zdaniem zasłużenie stanowi tylko tło, ale to wystarcza by pojąć jakimi zasadami się oni kierują i spotęgować uczucie zagrożenia. Moja ciekawość tu została zaspokojona, a i mocniejsze skupienie na tym aspekcie odwróciłoby niepotrzebnie uwagę od wewnętrznego życia bohaterki. Do prowadzenia kamery trzeba było rzeczywiście przywyknąć, ale miało to też swój cel. Kamera podążająca za bohaterką z ręki "dokumentowała" ten światek i życie bohaterki uwierzytelniając je, a krótkie i chaotyczne sceny w drugiej połowie wzmagały uczucie paranoi.
Te sposób prowadzenia kamery widzieliśmy już w "Requiem dla Snu", więc nie jest to jakaś nowość i moim zdaniem świetnie wpisuje się w tego typu obrazy. "Black Swan" zawiera w sobie większość najbardziej charakterystycznych elementów warsztatu Aronofsky'ego i dla jego fanów będzie z pewnością obrazem ciekawym także pod względem wyłapywania tych wszystkich smaczków.