Wybitne arcydzieło , trzymajace w napięciu aż do samego końca. It was perfect!!!
Ja akurat nie uwazam iz bylo to arcydzielo.
Wg mnie film pokazuje rozpieszczonego bachora ktory ubzdural sobie iz musi byc w czyms najlepsza.
Tak tego tego pragnie ze az...drapie sie po plecach i....o jezu zepsula sobie paznokiec.
Rozumiem iz chodzilo o pokazanie tragizmu takiej postaci i cierpien ktore ta osoba na siebie sciagadazac do perfekcji.
Osobiscie jednak:
- Nie rozumiem typu osob ktore nie potrafia cieszyc sie zyciem i daza do perfekcji w tak destruktywny dla siebie sposob. Dla mnie takie osoby przez wlasna GLUPOTE i PYCHE nie zasluguja na to aby sie nad nimi litowac. Dlatego nie wzrusza mnie los glownej bohaterki
- Co do filmu - jest on schematyczny i nie zaskakuje
- Za duzo w tym filmie "nedzy artystycznej = artystycznego psychodelicznego postrzegania swiata". Nie cierpie takich a'la Burtonowskich filmow.
Dlatego wlasnie daje 6/10 . Piszac tego posta na chwile zmienilem ocene na 7/10 lecz jednak ten film wg mnie jest slabszy niz np American Beaty, czy Fisher King, ktorym dalem 7/10.
Film wg mnie jest filmem zbyt mocno pragnacym byc kinem ambitnym. I przez to stal sie filmem "gownianie ambitnym".
Wiec jednak 6/10
Rozpieszczonego bachora? Ja bym to określiła inaczej - osoby wychowanej do poświęcenia do tego stopnia, że w imię dobra (posłuszeństwa i chęci sprostania wymaganiom innych) pozwala na coś w rodzaju opętania (charakterystyczne czerwone oczy). Kojarzy mi się to trochę z Egzorcyzmami Emily Rose i E. Annelise Michel (dokument) - tyle że dramat umiejscowiony w "delikatnym" świecie sztuki.
Zarowno my jak i glowna bohaterka zyjemy w XXIwieku w cywilizacji zachodniej.
Nie uwazam aby te warunki ( w odroznieniu od ludzi urodzonych w sredniowieczu jako 7me dziecko, czy ludzi urodzonych obecnie jako kobiety w biednych chinskich/afganskich/ afrykanskich wioskach) umozliwialy osobie Cie wychowujacej (nie byl to ekstremalny przypadek zamkniecia w piwnicy na 20 lat) narzucenie Ci w 100% swojej woli i odebranie Ci umiejetnosci wlasnego postrzegania swiata. Uwazam iz glowna bohaterka (w odniesieniu do wszystkich ludzi zyjacych na swiecie) byla BARDZO BARDZO BARDZO dobrze urodzona i miala przed soba morze mozliowosci. Napewno nie mogla narzekac na to kim sie urodzila. Byla piekna ok.20letnia kobieta. Mogla dokonac wszystkiego. Mogla rowniez postrzegac otaczajaca ja rzeczywistosc oraz okreslic kim chce byc. Mogla zrobic ze swoim zyciem naprawde wszystko.
Zamiast tego wolala swoja (tak swoja - bo byla juz dorosla kobieta, moze i zostala tak wychowana, ale to jej zycie, byla dorosla i swiadomie podejmowala decyzje) droge pokierowac w kierunku super-prima baleriny.
Mogla zrobic z zyciem wszystko. Postawila sobie wysoki cel. I widocznie przez to ze nigdy w zyciu nie przegrala - probujac dowiesc tego ze jest niezwyciezona- zginela. Dla mnie to przez pyche i glupote zginela. Dlatego nazwalem ja rozpieszczonym bachorem i podtrzymuje swoja wesje.
(oczywiscie ilu ludzi tyle zdan - i bardzo dobrze :)
Znaczy - wiesz. Jeśli panna miała przykladowo schizofrenię - to jest to choroba, być może niezależna od warunków życia - więc jej wychowanie, czy nawet wybory nie miały na rozwoj tego schorzenia szczególnego wpływu. Jednak mam wrażenie, że Aforn. staje dokladnie pośrodku pomiędzy zjawiskiem nadprzyr. - stąd twierdzenia, że film to horror, a zwykłą chorobą psychiczną, ale tak, jak mówię w tym drugim przypadku te wszystkie szaleństwa panny nie miałyby większego znaczenia - tak, jak u chorych z inkontynencją - robienie w majtki... To efekt choroby - nic ciekawego - żadne wyzwanie dla widza. Nie sądzę jednak by reżyserowi chodziło o przedstawienie historii jakiejś chorej dziewczyny. Każe się widzowi zastanowić nad przyczynami tegoż szaleństwa - Ty sugerujesz, że to jej cechy charakteru i ja właściwie też.
Teoretycznie Nina mogła rzucić to wszystko i zająć sie czym innym, zamiast desperacko probować kogoś zadowolić. Tylko zauważ, że nie miała żadnego wsparcia. Ja kiedyś nie chwaląc się rzuciłam w *** dotychczasowe życie i zajęłam się osobą niepelnosprawną, ale miałam wsparcie w wierze przykladowo - czyli kimś (Bogu), kogo teoretycznie moglam wyobrazić sobie jak chciałam i kto według mojego rozumienia zawsze był po mojej stronie (nie ważne czy słusznie czy nie).
Taka Nina jednak jest tylko zwykłym człowiekiem - zdanym na siebie i kilka otaczających ją osób. Te osoby traktują ją jak maszynę.
Nie wiem skąd te wizje u niej - czy nie były to jej wyobrażenia? W sensie - nie widzę tego, ale bym chciała? Rodzaj symulacji sytuacji?
A to chlaśniecie Czarnego Łabędzia było jedynie ucieczką od nieznośnego życia? Rodzajem wyłączenia przepracowanej "maszyny"?
To jest Twoja subiektywna ocena, a powyzej jest moja subiektywna ocena. Kazdy postrzega film inaczej. Twoje pytania na koncu - same to iz je zadalas jest dla ciebie powodem aby okreslac ten film jako arcydzielo. Jesli faktycznie cie poruszyl - masz do tego pelne prawo.
Tak samo jak ja mam prawo okreslic jej sytuacje i wizje jako "gownianie ambitne" :)
Artyzm/autyzm tego filmu i jakies wewnetrzne rozterki jednak do mnie nie przemawiaja (jako do pragmatycznego faceta).
Doceniam jednak to iz ten film moze na niektorych dzialac dlatego az zawyzone 6/10 :)
Przepraszam, że się wtrącę, ale chciałabym tylko powiedzieć ( po przeczytaniu tej całej poprzedniej dyskusji ), że ja na ten film patrzę nieco inaczej. I zupełnie nie zgadzam się z tym, że, jak napisał poprzednik Nina była ,,rozpieszczonym bachorem". Ona była artystką a tacy ludzie patrzą na świat nieco inaczej;) Ktoś napisał, że ostatecznie mogłaby to rzucić i zająć się czymś innym - ale to była jej pasja, więc nie sądzę, żeby tak łatwo przyszło jej to wziąć i rzucić;) A chyba nie ma nic dziwnego w tym, że człowiek, który lubi coś robić chce być w tym dobry, o ile nie doskonały, nie?
Myślę, że choroba psychiczna ( która dla mnie w tym filmie skłaniałaby się raczej w kierunku schizofrenii ) była tylko podłożem do tego, co pragnienie o pokazaniu się z jak najlepszej strony może z robić z człowiekiem. Że człowiek może zniszczyć samego siebie, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, tylko po to, a może AŻ po to, żeby w końcu zostać docenionym, dostrzeżonym.
I właśnie dlatego mnie jest żal Niny, a myślę, że mogę powiedzieć, że ją rozumiem.
Dziękuję.
Pozdrawiam.
Dobranoc.
;)
film portretuje czlowieka zdominowanego przez wlasne obsesje i chec dazenia do perfekcjonizmu za wszelka cene. Wydaje mi sie, ze motyw choroby psychicznej byl swego rodzaju uzupelnieniem tragizmu glownej postaci. Film daje do myslenia..uwydatnia destruktywne cechy czlowieka, jego slabosci i niemoznosc opanowania wad, ktory kazdy z nas posiada. Podsuwa takze wazne pytanie dotyczace granic jakie sobie stawniamy oraz warunki ich przekraczania. Dobre kino.
Świetny. Myślałam, że będzie tylko o balecie a tu jeszcze taki problem z psychiką, lubię takie filmy.Polecam!
Arcydzielo... z tym się nie zgadzam;) Film ocenilam na rewelacyjny, bo bardzo mi sie podobal, przede wszystkim wprawil mnie w dziwny, chory nastroj (a to lubie) i sprawil, ze dlugo o nim myslalam (a to jeden z moich kryteriow oceny filmow), aczkolwiek widze wiele niedociagniec, m.in. usmialam sie w scenach, gdy Natalie tanczyla - filmowali ja bowiem tylko polowicznie, albo nogi, albo tulow, bo przecie nie umie tanczyc baletu ;)
PS. A w kwestii zagorzalej filmwebowej (i nie tylko) dyskusji, czy matka molestowala, czy nie - jestem zdecydowanie za wersja o molestowaniu;)
wybitny. 10/10 tak jak wyżej: po prostu rewelacja. temat baletu super, ukazanie problemów, derealizacji reczywistości głównej boahterki bardzo trafne, genialne:D Ten film ujmuje swoja probelamtyką, charakterem.... Mogłabym go oglądać i oglądać w nieskończoność. Polecam wszystkim!!!!
Tak, musieli filmować ją do połowy, ale ja na przykład, zupełnie nie rozumiem tego oburzenia, które powstało, kiedy to wyszło na jaw. Ostatecznie, to, że Natalie była dublowana od pasa w dół ( za przeproszeniem;)) , było raczej oczywiste, bo na taki taniec jaki pokazano w filmie potrzeba LAT, a nie jedynie roku, który miała na to Natalie. Ale zdaje się, że spotkałam się z takimi opiniami, że w związku z dublowaniem Portman nie zasługuje na Oscara. I to dla mnie nie do pomyślenia: w filmie chodziło o emocje i ukazanie historii, a nie o zaprezentowanie mistrzostwa w balecie tańczonym przez aktorów, nie? Przynajmniej takie jest moje zdanie;)
Obudzenia tym połowicznym dublowaniem w tańcu też nie rozumiem, nie wiem, czym się tu oburzać. Ja napisałam tylko, że mnie to trochę śmieszyło, bo bardzo zwracało moją uwagę, ale w gruncie rzeczy jest zrozumiałe, bo żeby to wyszło idealnie musieliby wziąć aktorkę-baletnicę. Swoją drogą chyba takie są;)