Ale tylko za grę Portman i jej poświęcenie dla tej roli. Ogólnie film taki sobie. Bardzo dobry a nawet świetny może być tylko dla wąskiej grupy widowni. Oczywiście warto go obejrzeć bo jest o nim głośno i coś wnosi do współczesnego kina ale raczej od strony warsztatu. Też jestem zdziwiony, jak dla mnie, wysoką średnią ocen.
A ja dałam 5/10 za całośc. Film bardzo średni, ale głośny więc wypadałoby znac). I nawet Portman mnie w tej roli nie zachwyciła szczególnie.
Ja dałam 3/10, to jak dla mnie maks dla tego filmu. Szczerze powiem, że nie zauważyłam, żeby coś wnosił. Chyba że, jak wspomniałeś/aś, od strony warsztatu - na tym się za bardzo nie znam, bo nigdy nie interesowały mnie aż tak bardzo tajniki kręcenia filmów, a zwłaszcza takich dużych produkcji. Odbieram film takim, jak go czuję. W przypadku Black Swan czułam obrzydzenie.
czytam i dochodze do wniosku ze moglabym obejrzec jakis program o samochodach o ktorych nie mam zielonego pojecia i nie interesuje mnie to a potem wejsc na filmweb i opisac ze jest bardzo sredni, ze czuje obrzydzenie. ludzie po co siegacie po takie filmy o ktorej tematyce nie macie zielonego pojecia. Przebywam z ludzmi ktorzy tancza cale zycie i moge napisac ze film jest genialny :) a rola Natalie Portman niesamowita
paciatka chyba nie sugerujesz swoim wpisem, że filmy wojenne powinni oglądać tylko żołnierze, "kuchenne rewolucje" tylko restauratorzy i kucharze a np. film pt. "czarny łabędź" wyłącznie tancerze baletu i choreografowie. A jeśli już inni trafiliby przypadkiem na taki film to za nic w świecie nie powinni mieć na ten temat żadnego zdania i powinni siedzieć cicho. Bo jeśli tak to widownia Twojego ulubionego "łabędzia" na całym świecie nie przekroczyłaby kilku - kilkunastu tysięcy widzów.
Nie chodzi o to, że filmy o konkretnej tematyce powinny być odbierane wyłącznie przez sprecyzowaną grupę społeczną. Przyznasz jednak, że film wojenny będzie miał zupełnie inny oddźwięk w odbiorze żołnierza po służbie w Iraku a w odbiorze dwunastolatki, której największą życiową aspiracją na tym etapie rozwoju emocjonalnego jest pocałunek z Robertem Pattisonem, prawda?;)
To samo tyczy się "Rewolucji kuchennych". Inne rzeczy dostrzega właściciel restauracji a zupełnie inne klient, który o gastronomii nie ma zielonego pojęcia a jego największym kulinarnym osiągnięciem było ugotowanie paczki ryżu.
Różnicują nas doświadczenia i związane z nimi oczekiwania a przede wszystkim zainteresowania. Jeżeli jesteś np. fanem science-fiction i ''pochłaniasz'' filmy w tym gatunku, to po pewnym czasie potrafisz już odróżnić dobry film od bubla, potrafisz rozpoznać pewne konwencje.
Problem "Czarnego łabędzia'' polega na tym, że jest to film, wbrew przekonaniom laików, bardzo realistyczny, prowadzony z perspektywy osoby pierwszej. Pokazuje nie tyle destrukcyjny wpływ specyficznego środowiska ale przede wszystkim porusza kwestie rozwoju zaburzenia psychicznego. Jeżeli ani o jednym ani o drugim nie masz pojęcia to oczywiste, że film nie wywrze na Tobie takiego samego wrażenia jak na osobie, której świat przedstawiony w obrazie jest w jakimkolwiek stopniu bliski;)
Pozdrawiam.
Uff, uff, uff. Dziękuję za wyjaśnienie bo już się przestraszyłem, że trochę bezprawanie sobie go obejrzałem;)
Co do R.Patisona i nastolatki zgoda.
"Kuchenne rewolucje" - oczywista oczywistość:)
Fanem s-f byłem swego czasu wielkim. Z wiekiem trochę mi przeszło choć zawsze obejrzę dobry film w tym gatunku (ale i w innym również).
Jak widzę na Tobie łabędź wywarł olbrzymie wrażenie i to jest OK. Chciałem tylko powiedzieć, że laik w jakiejś dziedzinie może sobie oglądnąć dowolny film i mieć na jego temat swoją własną opinię. Pozdrawiam również:)
Oczywiście, że może;) Fajnie by było gdyby laicy popierali jeszcze swoje negatywne zdania sensownymi argumentami.
Laicy mogą mieć własne zdanie, ale niech nie będzie tak, że "film nie jest w moim typie, więc dam mu 3/10." Niech film zostanie oceniony za to np, czy jest przekonujący, czy gra aktorska jest dobra itp. Jak ktoś nie lubi filmów wojennych, to niech oceni jego jakość, a nie to, że nie lubi wojen.
Pozdrawiam :)
Niestety z przykrością stwierdzam, że film nie jest arcydziełem ale dałam 6/10 za wspaniała grę Natalie Portman która wykonała niesamowitą pracę przy roli. To co ona ze sobą zrobiła moge porównać do "The Rite" i tego co wykonał Anthony Hopkins wcielając się w opętanego. Film do ostatniej finałowej sceny mnie nudził, ale było parę fajnych momentów na których można było zawiesić oko, może sie ktoś ze mną zgadzać bądź nie, ale mnie to szczerze mało obchodzi. Wiem jak ciężko jest tańczyć i poświęcać się temu z taka pasją i oddaniem i uważam, że krytykowanie i Twoje "obrzydzenia" na temat nieznajomość tematu jest nie na miejscu bo Prima Baleriną nie jesteś, a film nie ma być dla tancerzy tylko dla wszystkich ludzi, i że ktoś nie tańczy nie znaczy, że jego wypowiedź jest błędna bo ty tak sądzisz, ale mniejsza o wiekszość bo nie mam siły na dziecinne słowne wymiany zdań. Danke!
jezeli nie masz ochoty to po co zaczynasz ? Źle mnie zrozumialas( ja nawiazalam do wypowiedzi psiara1994 ) wlasnie kogos takie stwierdzenie mnie wkurzylo. Chcialam tylko wyrazić swoja opinie nie mialam na celu tu nikogo obrazić. jasne że flm jest dla wszystkich ale nie spodziewajmy sie że film o ściśle określonej tematyce która nas nie interesuje albo niezbyt sie orientujemy
( o ile to nie jest dokument który ma na celu w wiekszosci przypadków nas czegos nauczyć) że bedzie dla nas arcydzielem :)
popieram poprzedniczkę, ale choć nie mam wśród znajomych żadnych tancerzy (pomijając oczywiste pląsy na parkiecie w podrzędnym klubie :D), to film mnie zauroczył, nie tylko tańcem bohaterów, ale głównie szaleństwem jakie wywołje chęć bycia czlowiekiem doskonałym w każdym calu, jak dla mnie rewelacja, jestem pewna, że po jakimś czasie znów do niego wróce
A jak dla mnie film był bardzo dobry, ciekawa tematyka, coś oryginalnego i cały nastrój filmu był dość fajnie budowany. Nie wspominając już o Natalie Portman, która na prawdę zagrała rewelacyjnie. Wszystko to zostało bezmyślnie zniszczone od momentu, gdy akcja przenosi się do szatni na tuż przed występem...B E Z N A D Z I E J A. Nie wiem, co chciał osiągnąć producent, ale chyba całkiem go poniosło, bo sorry ale nie można całej akcji opierać na przewidzeniach/omamach bohaterki. Wyglądało to żenująco. Totalna klapa...aż przykro patrzeć, że tak dobrze zapowiadający się film kończy się w tak głupi i denny sposób. To chyba jasne, że czegoś takiego nie można traktować poważnie. Niestety, ale max ocena to 5 albo 6.
"Ale tylko za grę Portman i jej poświęcenie dla tej roli", hola, hola. Poznajcie wpierw fakty. Czarny łabędź nie może cieszyć się nagrodą (oscar) to są słowa dublerki w scenach tańca, profesjonalnej baleriny. Chwalony pod niebiosa talent taneczny Portman to jedynie 5% scen baletowych. W większości montażyści za pomocą techniki komputerowej dokleili twarz Natalie do ciała Sarah Lane. " Chcieli pokazać Portman jako ciężko pracującą utalentowaną aktorkę, która zdołała zostać baleriną w przeciągu półtora roku.To nic innego jak profanacja zawodu baleriny, które uczą się tańca 20 lat. A wszystko tylko po to by Portman dostała Oscara. Ocena tańca przez zawodową balerinę jest taka że Portman nie potrafi poruszać się w baletkach a kiedy tańczy jest bardzo sztywna. Jedyne za co dostała statuetkę to zrzucenie kilku kilogramów i próbie zrozumienia co czuje prawdziwa baletnica. Nagroda, którą autentycznie ciężko zdobyć, przypadła więc osobie, która nie posiada żadnej specjalizacji i doświadczenia w sztuce baletu. Zawodowa baletnica ma wręcz nie tylko ogromny potencjał taneczny, ale również aktorski, dlatego też bardzo rozdrażniło to profesjonalne baletnice, że nieudacznik zdobywa Oscara.
Poznaj wpierw fakt, że nikt istnienia Sary Lane nie ukrywał. Jej nazwisko i rola, jaką odegrała w filmie zostały podane do wiadomości publicznej na długo przed premierą obrazu. Widnieje także na każdym wydaniu DVD, zaraz pod nazwiskami aktorów.
Wraz z filmem do zakupienia jest materiał ukazujący kulisy powstania filmu na którym pokazane są sceny tańca i sposób w jaki - napiszę to kolokwialnie - dokleja się głowę Portman do ciała Lane. Nic nie zostało ukryte.
Talent taneczny Portman jest wychwalany przez mas media wedle zasady: kłamstwo powtórzone sto razy w końcu stanie się prawdą. Nie dajmy się na to nabierać. Chyba nikt obeznany nie uwierzy w to, że aktorka zdołała przyswoić sobie sztukę baletu w zaledwie rok (sama słusznie piszesz, że na to potrzeba wielu lat). Portman dostała Oskara bo tak naprawdę nie miała zbyt dużej konkurencji w zeszłorocznych nominowanych a jej gra w "Łabędziu" była naprawdę dobra (moim zdaniem to jej najlepsza rola). Nie posuwałabym się jednak do twierdzenia, że aktorka nic dla tej roli nie poświęciła.
Tylko powiedz tak szczerze kogo interesowała druga strona medalu,każdy oceniał jakby miał klapki na oczach, kto uświadomił widzów ?, że Portman to lebiega. To tak jak przypadek Obamy, dostaje pokojową nagrodę Nobla za bycie prezydentem, choć niczego nie dokonał dla pokoju i dalej prowadzi wojny, bo to olbrzymia forsa, terror i grabież majątków. Black Swank powstał dla forsy, nie dla sztuki, i w myśl zasady, niestety nie da się tego ukryć, że najpierw wypromujemy, nadmuchamy balon reklamowo-propagandowy, zwiniemy Oscary, a potem (siedząc już na forsie i z figurką w kieszeni) będziemy się śmiać z frajerów. Identycznie było z "chałą roku" nr 1 - Incepcją. Oba filmy to bezwartościowe dno i efektowne pomyje. Każdy się dziwił dopiero po fakcie, jak to możliwe, że te dwie największe chały roku odniosły sukces. Odpowiedź jest jedna USA jest wstrętnym, chciwym pasożytem, czerpiącym olbrzymie korzyści z kłamstw i propagandy.Polska ma ostatnio same biedy i kryzys przez nich. Obecną amerykę można opluć, bo na to zasługuje ;))
A co to widzów trzeba we wszystkim uświadamiać? Przecież to oczywiste, że aktorka nie opanuje baletu w tak krótkim czasie, to oczywiste, że ktoś za nią te sekwencje odtańczył, tym bardziej, że nazwisko tej osoby widnieje na wydaniu DVD i na końcowych napisach filmu. Tańczącą Portman widzimy tylko w poszczególnych fragmentach filmu w ujęciach od głowy do biustu. Widać to doskonale podczas scen kręconych na treningu Niny - oddzielnie pokazywana jest Portman, oddzielnie same stopy, oddzielnie sylwetka (zamazana w odbiciu lustra). Nie wiem jak mało inteligentnym trzeba być, żeby czegoś tak sugestywnego nie dostrzec. Węszenie teorii spiskowych jest próbą przejęcia kontroli nad czymś, czego nie potrafimy sobie obiektywnie wytłumaczyć. Oceniasz bardzo subiektywnie i tak samo bardzo chcesz, żeby Twoja ocena brzmiała obiektywnie - a nawet nachalnie ją na taką kreujesz. To Twoim zdaniem "Czarny łabędź'' powstał dla kasy i głupiej statuetki. Moim zdaniem nie, bo widocznie dostrzegam w tym obrazie coś, czego Ty poprzez własny pryzmat dostrzec nie potrafisz albo nie chcesz. I można to założenie przełożyć na każdy dowolny obiekt. Nie rozumiem tylko po co to w kółko wałkować.
Najzabawniejsze jest to, że przed polską premierą filmu "Czarny łabędź" był w większości odbierany bardzo pozytywnie, urastając do rangi arcydzieła czy filmu bardzo dobrego, o znacznie wyższej ocenie niż teraz. Wystarczy przejrzeć archiwum - ani jednego negatywnego wpisu. Film był odbierany przez widzów lubujących się w danej tematyce. Następnie obraz został przechwycony przez masy. Śledzę to forum od światowej premiery "Łabędzia" i widziałam jak te pozytywne statystyki dramatycznie spadały. To po prostu pewien rodzaj snobizmu - wielcy domowi znawcy kina twierdzą, że "Łabędź" jest słabym filmem, to znaczy, że jest. Nie wiem, jak można postrzegać film przez pryzmat głupiej statuetki (tym bardziej przyznanej aktorce, nie filmowi!!!) i oceniać przez to jego komercyjność i fałszywość. Ocenia się obraz i jego przekaz.
Widzę, że Ty również trochę się zatraciłeś/aś w tym całym ''znawczym'' ocenianiu. Spłycony do granic możliwości przekaz, banalna, nudna fabuła, mdłe, niewyraziste postacie i gra aktorska na bardzo niskim poziomie zaprezentowana w "Passion Play" zostają przez Ciebie bardzo wysoko ocenione w opozycji chociażby do "Łabędzia", który już pod samym względem warsztatu aktorskiego jest na nieporównywalnie wyższym poziomie. To po prostu niekonsekwentne.
Chuda kasuje fortunę i Oscara, uważasz że to okey ?? Za co ? Wszystkie jej filmy są nieudane. Zasłużyła sobie za kopa, tylko szkoda nogi na kościsty tyłek. Lepiej było już zatrudnić Rosjankę baletnicę dużo taniej i lepiej tyle że Oscara amerykańskie żydy nie daliby, ale nie o to tu chodzi żeby dostawać kawałek śmiecia, tak śmiecia, bo to nie ma wartości jak się nic nie umie. Bardziej jej nienawidzę za ten film. Szkoda że nie zagrała tej roli np. Megan Fox, super zagrała w Passion Play, chuda powinna jej buty pucować. Sorry za mój język i doceniam Twój czas i próby udowodnienia sobie, że dałaś dychę zasłużenie, niestety ja widziałem tylko parodię i co gorsza graną na poważnie. I zdecydowanie wolałbym Jima Carreya w roli głównej Black Swan niż Portman. Bez obrazy ;))
http://studio.wp.pl/i,JimCarreySNL-BlackSwan,mid,1147728,wideo.html
Oceniasz film przez pryzmat uprzedzeń do aktorki jako osoby i przyznanej jej nagrody za ten obraz, ot cała filozofia;) Bagatelizujesz wszystkie konkretne argumenty i dochodzisz do wniosku, że ''żydzi nie daliby Oskara Rosjance a Portman otrzymała go za nic". Jeżeli uważasz, że każda baletnica jest zarazem znakomitą aktorką, to życzę Ci, żebyś pozostał/a w tym utopijnym przeświadczeniu i nie pogłębiał/a wiedzy na ten temat (w innym przypadku bardzo się rozczarujesz).
Nawet nie będę poruszać kwestii Megan Fox, bo mam wrażenie, że Twój ostatni wpis to właśnie parodia pozorowana na poważnie;))
Uwielbiam, ubóstwiam, wręcz kocham, kiedy dyskusja kipi od treściwych komentarzy. Każdy broni swoich racji niczym twierdzy podpierając się arsenałem niezliczonych argumentów. Z drugiej strony sądzę, że w niektórych przypadkach wytaczanie dział przeciwko drugiemu, niesie więcej szkody dla atakującego, spowodowanej nieumiejętną obsługą artylerii. Przechodząc do oceny, film czy muzyka, podlega naszej subiektywnej nocie, i to się rozumie. Wszystko o filmie zostało już opisane, więc nie będę powtarzał. Wtrącę jedynie, że z pewnością inaczej film ogląda się znając nie tylko treść w zarysie, ale i cały spektakl oprawiony wspaniałą muzyką Czajkowskiego, bo kto oglądał całość, ten wie ile pracy, wyrzeczeń i wysiłku trzeba włożyć w ten taniec. I nie mam na myśli biednych baletnic (ktoś wyżej ubolewał nad ich losem), które pomogły w roli Portman, ale odwołuję się do bohaterki filmu, która za wszelka cenę dążyła do doskonałości. Śmie twierdzić, że rola Natalie była naprawdę dobra, wywarła na mnie pozytywne wrażenie, scenariusz jak i zarazem pomysł na film również wypadły całkiem nieźle.
Ja z kolei nie rozumiem istoty włączania się do dyskusji po to, aby określić jej treściwość.
Każdy człowiek posiada własną specyfikę poznawczą, ale to nie oznacza, że nie przejawiamy błędów w myśleniu, postrzeganiu, zachowaniu czy nie przekrzywiamy rzeczywistości.
Oglądałem rosyjskie filmy z baletnicami, to było realne i autentyczne, dlatego strasznie razi mnie taka sztuczność Black Swan. Gdyby była dobra choć w jednym filmie... niestety. Mogli wziąć Winone Ryder, ma o niebo więcej wdzięku i jest dużo lepsza aktorsko. Podkreślam, role Portman zawsze były sztywne i przez ten pryzmat ją oceniam. Nie jestem też antysemitą, ale nie lubię żydów. Ich nie da się lubić. Mniemam, że nie znasz ich charakteru, i nie polecam ich poznawać. Portman, która zdobyła Oscara za główną rolę w "Czarnym łabędziu" wielokrotnie podkreślała swoje żydowskie pochodzenie. Aktorka urodziła się w Jerozolimie, mówi po hebrajsku, a w wywiadzie z 2006 roku zapowiedziała, że wychowa swoje dzieci w wierze i kulturze żydowskiej. Pewnie również nie wiesz że amerykańscy żydzi żądają od polski 60mld odszkodowań. To przykre. A ty jeszcze dokładasz swoją cegiełkę do jej slawy i bogactwa
Role Portam zawsze były sztywne w Twoim, indywidualnym odbiorze. Nie istnieje żadna norma teoretyczna, żaden obiektywny wzorzec i model do którego można by przyrównać grę aktora i na tej podstawie stwierdzić, że jest poprawna czy nie. Aktorstwo bazuje na przekazywaniu i wywoływaniu emocji u widza, a każdy widz to indywidualność.
Nie jesteś antysemitą w swoim przekonaniu, bo po prostu nie znasz definicji antysemityzmu. Antysemityzm to nie od razu nazizm. Wykazujesz uprzedzenia (nie lubię ich, bo ich nie da się lubić), generalizujesz (żydzi, nie konkretny żyd) i dyskryminujesz (aktorka wychowa swoje dzieci w wierze żydowskiej, co działa wg Ciebie na jej niekorzyść). To jak najbardziej postawa antysemicka.
Nie znam Natalie osobiście, Ty z pewnością również, więc nie rozumiem na jakiej postawie oceniasz jej charakter. Ach, przecież jest żydówką, a wszyscy żydzi są tacy jak sobie w tych chorych od uprzedzeń i nienawiści umysłach wyimaginujemy. To akurat ograniczenie i traktowanie neutralnych bodźców jako zagrażających (innymi słowy - fatalizm).
Swoim powyższym komentarzem udowodniłeś tylko, że ocena filmu jest motywowana przede wszystkim Twoją własną niechęcią do odtwórczyni głównej roli i wynikającą z tego antysemicką postawą.
Koncepcja Einsteina o nieograniczonym wszechświecie i głupocie ludzkiej jest jednak uniwersalna.
Przemawia przez ciebie fascynacja ? No cóż, rozumiem. Szanuję taką opinię i pokojowe nastawienie to różnych typów. Chciałbym być taki bezkrytyczny i mieć do wszystkich pozytywne ustosunkowanie, kierować się głównie intelektem i próbować wszystko sobie wytłumaczyć i być z tego zadowolony. Niestety życie zbyt wiele razy zmusza do podejmowania nowych analiz a przez to zmiany postrzegania ludzi, faktów, polityki itp. i nie dlatego żeby szukać dziury w całym. Dam najbliższy przykład : baletnice od dziecka katują swoje ciało, na pewno nie znasz tego reżimu jakim poddaje się od dziecka gimnastyczki czy baletnice. Ból, pot, notoryczne kontuzje to standard. Przełóżmy to na wynagrodzenie za poświęcenie dla swojej pracy.
Otóż nie każdy człowiek ma warunki fizyczne, silną wolę i talent do uprawiania tych trudnych sztuk artystyczno-sportowych. Ta sama sytuacja dotyczy aktorek/aktorów, szczególnie takich, które autentycznie mają potencjał zdobycia Oscara. Dla mnie Portman jest poniżej średniej możliwości aktorskich i nie miałoby wpływu to że jest żydem, to tylko pogłębia niechęć. Ale do rzeczy, ostatnimi czasy to żydzi koszą Oscary. Nie zgadzam się że dostają nagrody zasłużenie. To po prostu znudzeni bogatym życiem dzieci kapitalistów-oligarchów, dla których rodzice załatwili role i zrobili ze swoich pociech celebrytów. Hollywood stworzyła mafia, pralnia pieniędzy, narkotyki itp. To również świat szerzenia propagandy o skali światowej. Nie mam zamiaru poddawać się filmom propagandowym i wielbić jakąś chudą żydówkę, która przez godzinę udawania baletnicy zarabia fortunę i na dodatek dostaje Oscara. Druga osoba wylewa poty, znosi ciężkie treningi przez pół życia i co z tego ma ? I wiele, wiele innych porównań potwornej niesprawiedliwości godnych surowego potępienia incydentów. Tak wiec moja ocena jest wynikiem szerszego patrzenia na świat. Nie jestem fatalistą raczej realistą pesymistą. Za dużo mam doświadczenia i wiedzy żeby oceniać w sposób "zgaduj zgadula" a z tego co widzę na filmweb czy polskiej polityce to wiekszość ludzi gra sobie w opinie i wyciąganie wniosków typu "zgaduj zgadula" do czasu aż im utrze się nosa za łatwowierność :))
Nie, nie przemawia za mnie fascynacja. Wiedziałam, że gdy udostępnię oceny wystawiane filmom (co zrobiłam niedawno) to automatycznie zostanę stygmatyzowana (dałam 10 gwiazdek, więc powstaje założenie, że bezkrytycznie coś lub kogoś wielbię).
Zawsze bawi mnie również to przeświadczenie o tym, że ktoś czegoś nie wie, przy fakcie, że nic o tej osobie nie wiemy. Może nie znam ''reżimu jakiemu poddają się od dziecka baletnice'', bo zaczęłam tańczyć troszkę później. Środowisko taneczne i towarzyszące temu poświęcenie, destrukcyjna rywalizacja jest przeze mnie bardzo dobrze znana. Żeby poruszyć kwestię zarobków i ich nieadekwatności należy cofnąć się nieco w czasie - kiedyś zawód baletnicy był bardzo prestiżowy, zarobki były bardzo wygórowane a odtwórczynie głównych ról urastały do rangi ''gwiazd''. Z czasem prestiż zaczął maleć, balet nie cieszył się takim zainteresowaniem, więc i zarobki, wynagrodzenie spadały. To logiczna kolej rzeczy a właściwie ciąg przyczynowo-skutkowy. Przedstawiasz zawód tancerza w bardzo wysublimowany sposób. Taniec to nie tylko ciężka praca - to przede wszystkim przyjemność. Jeżeli ktoś nie jest z powołania tancerzem i musi harować, żeby coś osiągnąć, a wynagrodzenie jakie za to otrzymuje jest dla niego niewystarczające to może należy zmienić zawód. Z doświadczenia wiem, że tancerze całkiem nieźle zarabiają, a z pewnością są usatysfakcjonowani z podejmowanego zajęcia i cieszą się tym, że mogą robić w życiu to co kochają i dostawać jeszcze za to pieniądze. To oczywiste, że współcześnie prestiż aktora jest o wiele wyższy niż baletnicy, więc zupełnie nie rozumiem Twojego oburzenia.
Balet i taniec nie jest sztuką ''artystyczno-sportową''. Taniec nie uznaje się za dyscyplinę sportową, jest to po prostu sztuka.
Nikt nie każe Ci nikogo wielbić. Jesteś po prostu niesprawiedliwy w swojej walce o sprawiedliwość. Oceniasz kogoś i skreślasz, bo przyjmujesz założenie, że jeżeli w Twoim przekonaniu coś się komuś nie należało, to obiektywnie również tak powinno być. I zaznaczę, żeby była jasność, i żebyś nie przyrównywał mnie do schematu, jaki już obrałeś - nie jestem fanką Portman, jest mi obojętna jako aktorka, nie oceniam jej jako człowieka, bo nie interesuje mnie jej twórczość.
Możliwe, ze masz dużo doświadczenia i wiedzy, ale niestety, nie w temacie na którym się wypowiadasz. Podobno obejrzenie kilku filmów dokumentalnych czy przeczytanie kilku biografii nie czyni nikogo ekspertem. Sama słyszę to w kółko od użytkowników na tym forum. Zabawne, że mi to prawo jest odbierane, a inni na tej samej koncepcji budują swoją wiarygodność;) To dopiero sprawiedliwe...
Znów muszę zaoponować, ponieważ nie zgadzasz się z żadnym punktem i szufladkujesz mój post do kategorii " logiki abstrakcyjnej". Wobec takiego stanu rzeczy jestem zmuszony, przez swój (głupi) ;P upór, zaprzeczyć pewnym wątkom twojego postu. Ciekawi cię dlaczego ? To żadna tajemnica i łatwo wyciągnąć szybki wniosek.Otóż zreflektowałem się i doszedłem do wniosku, że zbyt usilnie starasz się mieć rację, i z przykrością stwierdzam, że mimo bogatego języka i umiejętności trudnej sztuki kontroli umysłu, w celu zamiany tego, co myślisz, na język pisany, oceniam cię więc wysoko za te zalety i w skali filmwebu daję ci ocenę bagatelka 6.5/10.
Taniec towarzyski nie jest dyscypliną olimpijską, ale zalicza się do tych najtrudniejszych. Zawodowi tancerze występują na turniejach które są dość wymagające sprawnościowo i wytrzymałościowo. Jak większość dyscyplin posiada ścisłe zasady. Natomiast balet to nie gimnastyka artystyczna, która jest dziedziną olimpijską ale...sztuka, która posiada cechy lekkoatletyki, surowej samodyscypliny, gracji i synchronizacji ruchowej, perfekcyjnej elastyczności w sumie dążenia do mistrzostwa i doskonałości niczym adept wschodnich sztuk walk. Poza tym pewne sztuki walki czerpały bezapelacyjnie z tańca, za przykład mogę przytoczyć choćby Capoeirę. Tak więc ciesz się już większą wiedzą, tzn. że taniec to połączenie sztuki ze sportem.
Nie uważam też, że jestem niesprawiedliwy, lub nie potrafię zgłębić tematu, musisz wiedzieć, że to akurat są sprawy podlegające ocenie różnych ludzi, trudno dogodzić każdemu, co do tematu, w którym się wypowiadam, no cóż, nie będę ukrywał, że wolałbym by oceny podjął się "znawca tematu" i doprowadził do kompromisu. "Bo gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta" Dlatego nie zależy mi na wyniku 1:0 a raczej 1:1, obaj rozmówcy są zadowoleni i tak powinna kończyć się rozmowa ludzi na poziomie :))
Już niejednokrotnie spotkałam się z błyskotliwym sarkazmem dotyczącym mojego stylu ''zmiany na język pisany tego o czym myślę", więc Twój udział w tym złośliwym przedsięwzięciu nie zrobił na mnie tak dużego wrażenia jakiego byś pewnie oczekiwał;) W gruncie rzeczy cieszą mnie takie złośliwości - ludzie używają ich zawsze, gdy są już bezsilni, nie popierają już swoich argumentów, bo nie wiedzą jak i dochodzą do wniosku, że należy odwrócić tok rozmowy od jej istoty, czyli (pisząc kolokwialnie) rzucają argumenty ad personam. Nie jesteś wyjątkiem jak widzę, a szkoda.
Ani taniec towarzyski, ani balet, ani hh, ani popping, ani locking, ani house, ani newstyle, ani LAStyle, ani żaden inny styl taneczny nie jest uznawany jako dyscyplina sportowa. Niezależnie od tego jak bardzo trzeba się poświęcić, ile pracy fizycznej (a przede wszystkim psychicznej) trzeba w to włożyć, gracji, synchronizacji i czegokolwiek innego. Taniec to nie żadne połączenie sztuki ze sportem, w odbiorze obiektywnym, i powie Ci to każdy tancerz. Taniec jest synchronizacją ruchów z muzyką, co uważa się za sztukę samą w sobie. A to, że czerpie ruchy ze sportu nie jest żadnym argumentem. To po prostu indywidualna interpretacja rzeczywistości - czerpie ze wszystkiego. "Otóż zreflektowałam się i doszłam do wniosku, że zbyt usilnie starasz się mieć rację" w tym zakresie. Odpowiedz szerze - miałeś kiedykolwiek styczność ze środowiskiem tanecznym? Przebywałeś z tancerzami? Z choreografami? Jesteś tancerzem? Czy po prostu obejrzałeś kilka spektaklów na yt? Miło, że dzielisz się ze mną swoją nieograniczoną wiedzą, ale w moim przekonaniu zła wiedza jest gorsza niż jej brak. Nie uświadamiaj mnie proszę w czymś, co znam od podszewki.
Nie zależy mi na żadnym wyniku. Po prostu wyrażam swoje poglądy, dla mnie to nie żadna batalia. Nie jestem także zwolenniczką wpływu społecznego, więc pojawienie się ''eksperta'' nie wpłynęłoby w moim przekonaniu na jakąkolwiek większą bądź mniejszą wiarygodność któregokolwiek z nas. Na Ciebie również nie powinno jako, że nie masz przecież zamiaru poddawać się propagandzie. Widocznie jesteś tak samo wierny swoim ''wielkim ideom'' jak większość naszego społeczeństwa - nienawidzisz perswazji, ale gdy idzie Ci na rękę, to czemu by jej nie przyjąć? A może po prostu robisz to nieświadomie.
Chcesz zakończyć rozmowę? Proszę bardzo, napisz po prostu, że nie masz ochoty jej kontynuować, bądź nie posiadasz więcej argumentów, zamiast zasłaniać się schematem ''rozmowy na poziomie''. I tak pominąłeś już wszystkie niewygodne dla siebie stwierdzenia i drążysz te w których (w swoim przekonaniu) masz przecież rację, bagatelizując pozostałe. A to rzekomo ja cokolwiek usiłuję udowodnić.
Hola hola, nie tak szybko. "Nie bądź taka do przodu, bo ci tyłu zabraknie" Autentycznie mnie zaszokowałaś "złośliwym sarkazmem", czyżby to pierwszy "usłyszany" przez ciebie komplement w życiu ?, to tak okazujesz podziękowanie za szczerość ? Moim skromnym zdaniem nieładnie tak odwracać kota ogonem. Dostałem niezasłużony policzek. Więc nadstawię drugi, w myśl zasady iż "człowiek uczy się całe życie", najczęściej na błędach ;P
Tak więc wracając po raz kolejny wałkowania tematu, a konkretnie, tylko dwóch głównych wątków historii tańca i mojego doświadczenia, aczkolwiek nie z tańcem, ale ze sztuką walki. Postaram się streszczać. Otóż trenując przez kilkanaście lat, od czasu do czasu oglądałem filmy o sztukach walk. Wniosek jaki szybko wyciągnąłem to fakt, iż większość aktorów nie tylko nie trenowała, ale nie miała zielonego pojęcia o sztukach walki. Bolała taka profanacja i nieporadne autentycznie śmieszne, udawanie mistrzów. Większość filmów/aktorów prezentuje katastrofalnie niski poziom artystyczno-techniczny. Przypomnę tu przy okazji fakt, iż to właśnie z tego powodu nagroda Oscara dla Portman dotknęła tak bardzo, zawodową balerinę Sarah Lane, że poruszyła media i opinię publiczną, niewygodna prawdą.
Jeśli więc jesteś zwolenniczką pseudo-sztuki i takiej propagandy to rozumiem, gorzej gdybyś świadomie, znając prawdę, wciskała mi kit. Owszem, rozwijasz zgrabnie tematy, uzupełniasz ale pomijasz notorycznie istotę rzeczy, i nie do końca potrafisz/nie chcesz zgłębić/zrozumieć oponenta. Poza tym odnoszę wrażenie że autentycznie, a nie rzekomo (jak twierdzisz) usiłujesz cokolwiek udowodnić. Pozwól że sam zdecyduję czy jestem wartościowym rozmówcą, nie odkryłaś ameryki stwierdzeniem "niewartościowy", nieobiektywny dobór słowa, z całą pewnością właściwym słowem będzie "niewygodny" ;)) Pozdrawiam
Proszę bardzo w Jeziorze Łabędzim miał zagrać Jean Claude Van Damme, zdobywca czarnego pasa w karate, a następnie tytułu Mistrza Belgii w kulturystyce. W 1976 walczył na Belgium Open Championships w Brukseli, a w 1978 znalazł się w Beginner's Division przy All-Belgium Open-Class Championship w Antwerpii. W wieku szesnastu lat rozpoczął pięcioletnie studia BALETOWE. Zaproponowano mu wstąpienie do zespołu BALETOWEGO. Ofertę jednak odrzucił i w 1981 wyjechał do Stanów Zjednoczonych.
W rolę Odetty miała wcielić się primabalerina Agnes Oaks. Rola złego Von Rothbarta, który zamienia Odettę w łabędzia, powierzana zostanie Jeanowi-Claude'owi Van Damme'owi. Jako matkę ukochanego Odetty - Zygfryda - twórcy widzieliby najchętniej Judi Dench, Angelę Lansbury, Glenn Close albo Jane Seymour. Na razie nie wiadomo jeszcze kto zajmie się reżyserią filmu. Pomysłodawcy zamierzali w tej sprawie rozmawiać ze Stephenem Daldrym, Samem Mendesem i Nicholasem Hytnerem.
Twórcy kinowej wersji "Jeziora" chcieliby, aby w czasie jej realizacji wykorzystane zostały te same efekty specjalne, które przyczyniły się do sukcesu filmów takich jak "Władca Pierścieni" czy "Harry Potter". Zdjęcia do obrazu ruszyć mają na wiosnę przyszłego roku, a gotowy film trafić ma na ekrany kin pod koniec 2004 roku.
Takie strzępki informacji znalazłem w gazecie Film 2003 roku, a potwierdziły się w internecie, co do samej realizacji tego planu nic mi nie wiadomo. Zwróć tylko uwagę na powiązanie sportu z tańcem, co więcej nawet sam Bruce Lee włączył do swojego autorskiego stylu Jeet Kune Do pewne elementy tańca, i z tego co wiadomo dla B. Lee jak i Van Damma taniec był nieodłącznym elementem doskonalenia koordynacji ruchu. Amen :))
Podaj proszę elementy ''powiązania sportu z tańcem" i dopiero wówczas każ mi zwracać na nie uwagę. To, że Van Damme, ''zdobywca czarnego pasa w karate'' rozpoczął pięcioletnie studia baletowe, PO którym to incydencie zaproponowano mu wstąpienie do zespołu baletowego nie jest absolutnie żadnym argumentem, który by przemawiał za tym, że taniec i sport to jedna i ta sama materia. To tak jakby twierdzić, że Pudzianowski, ''pięciokrotny mistrz świata strongman'', rozpoczął szkołę muzyczną po której zaproponowano mu wstąpienie do "Pudzian Band" i wskazywać na ogromne podobieństwo między zawodami dla strongman'ów i muzyką! Sam piszesz, że Van Dame musiał najpierw przystąpić do szkoły baletowej.
Rozumiem, że za punkt wyjściowy wziąłeś sobie fakt, że zarówno sport jak i taniec są przejawem ruchu fizycznego, który do uprawiania obu jest niezbędny, ale nie oznacza to od razu, że taniec zaliczany jest do dyscyplin sportowych, bo to nieprawda i będę to powtarzać po stokroć.
Ja również trenując oglądałam filmy i programy taneczne. Faktem, o którym się dowiedziałam pośrednio, było to iż większość aktorów z popularnych amerykańskich filmideł typu "Step Up" uczyła się ''tańca'' na kilka miesięcy przed rozpoczęciem zdjęć do filmu. Co więcej, większość tancerzy, a nawet niektórzy finaliści programów typu "You Can Dance" nie mają absolutnie żadnych podstaw, techniki, izolacji, wyczucia rytmu, słuchu czy predyspozycji. A mimo to, szary lud, który myśli, że taniec to sport w którym należy nauczyć się na blachę choreografii i ją odtańczyć (mniemam, że należysz do tej grupy), jest szczerze zachwycona. Co poradzić? Jeżeli ktoś w tym ''nie siedzi'', ze tak napiszę kolokwialnie, to niestety nie ma zielonego pojęcia - cała prawda na ten temat.
Tak więc kolego, nie wiem czy to z braku wiedzy czy z braku inteligencji, po zdaniu ,,(...)no cóż, nie będę ukrywał, że wolałbym by oceny podjął się "znawca tematu" i doprowadził do kompromisu" nadal śmiesz mi zarzucać iż jestem zwolenniczką propagandy;) Napisz mi tym razem, proszę! czy Ty naprawdę wiesz czym jest propaganda? Wiesz w ogóle o czym piszesz? Czy usłyszałeś gdzieś to słówko i myślisz, że fajnie będzie komuś zarzucić takim enigmatycznym tekścikiem i zyskać wiarygodność w oczach innych użytkowników fw? Jesteś strasznie bezczelny - jeszcze żebyś przy tym swoim chamstwie był choć odrobinę błyskotliwy - wówczas można by przymknąć na to nieco oko.
Nie jesteś niewygodnym rozmówcą (cóż za podprogowa manifestacja swoich racji;)). Spójrz na sposób w jaki odpisałeś na post użytkownika "mandradinka" - nie jest to niewygodne, to bezwartościowy, chamski komentarz, który niczego nie dowodzi - tylko obraża osobę, której nie znasz a na której temat napisałbyś książkę, bo jest (pozwól, ze zacytuję) "żydowiną" i uwłacza nieco Twojemu rozmówcy, który w swoim pierwszym poście nie przyjął nawet agresywnej postawy, na której to podstawie z kolei można by było wytłumaczyć Twoja awersję.
Wybacz, ale jesteś po prostu idealnym przykładem mentalności naszego narodu. Posługujesz się stereotypizacją, stygmatyzujesz, nie masz za bardzo pojęcia o czym piszesz, ale piszesz, bo jesteś ''wielkim znawcą własnych idei", myślisz dychotomicznie, ksenofobicznie, wszystkie negatywne cechy przypisujesz czynnikom zewnętrznym.
Amen.
Przesada.Od kiedy studia są incydentem ? Van Damme w wieku szesnastu lat rozpoczął pięcioletnie studia baletowe. Zaproponowano mu wstąpienie do zespołu baletowego. Miał świetne wyczucie rytmu, nieprzeciętne możliwości fizyczne, gibkość i poruszał się z gracją, któej mogli mu pozazdrościć koledzy karatecy. Zostało to dostrzeżone przez nauczycieli tańca i baletu, tyle że Van Damme trenował sztuki walki od dziecka (11 lat). Jak sam wspominał, balet to piękno ruchu i lekkość w trudnej sztuce akrobacji, którą zainspirował się i studiował, bo jak mawiał : w sztukach walki tak samo jak w tańcu sprawność, perfekcja ruchu i wyczucie rytmu to droga do profesjonalizmu. W tym wypadku wyczucie rytmu przciwnika i umiejętność dostosowania się do niego. W rzeczywistości zaś osiągnięcie sukcesu uzyskał w taki sposób iż świetnie radził sobie z każdym rytmem, natomiast jego przeciwnicy nie byli w stanie wyczuć jego rytmu, co właśnie tłumaczyło ich nieporadność w próbach pokonania go. Brakowało im więc profesjonalnego podejścia do sztuk walk w szerokim pojęciu tego słowa. Itd. itd. O sztukach walki piszę bardzo dużo, to studnia wiedzy,jak studia, nie ma tu żadnych granic, granice sami tworzymy jeśli przestajemy sie rozwijać, szukać doskonałości.Wklejanie tu kariery naszego świetnego strongmena Pudzianowskiego mija się z celem. Mimo wielkiego sukcesu jako siłacz nie jest on człowiekiem tej klasy i geniuszu, który prezentuje Van Damme. Tak samo jak Portman nie jest ani wybitną aktorką ani tym bardziej żadne z niej tancerka.
"no cóż, nie będę ukrywał, że wolałbym ???" To już wąsy ci urosły czy jajka wychodowałaś ? hehe ;))
Pisałem już w innych postach czym jest propaganda bardzo wyczerpująco. Zależy jak na to patrzysz i czy potrafisz ją poprawnie zidentyfikować, często jest tam gdzie sie jej zaprzecza. Mam przez oczami pełny obraz szeroko pojetej propagandy niemal w każdej dziedzinie życia, i widzę wyraźnie pionki w tej grze (nieświadomych ludzi). Przekonałbym ciebie na 200% bo każdego przekonuje, bez lipy. Ale odebrałbym ci przyjemność z czerpania radości z życia i błogiej niewiedzy. Być może pewnego dnia coś cię zainpiruje do szukania istoty rzeczy. Wiedza i prawda jest pod płaszczem propagandy, masz duże szanse by odkryć inne "prawdy", udać się nową drogą poznawania świata.
Nie bedę nic sugerował, tzn. autorytetów, literatury, inspiracji, bo jesteś dojrzała intelektualnie. Najlepiej jest dojrzeć samemu i mieć z tego satysfakcję i własne osiągnięcia.
Przyznaję postąpiłem nieprzykładnie w odpowiedzi na "grzeczny" post madradinka, powinienem zignorować jej wazeliniarskie banialuki ;))
Ostatni akapit brzmi mi jak wyrok sądu. Choć przyznam profesjonalizm oceny, nie do końca ją podzielam, ponieważ nie zawiera całokształtu mojej osobowości, skupia się głównie na domniemanych wadach.Faktem jest że mam dość skomplikowaną osobowość i nie można jej zamkąć w tak ciasnej ramce. A propos zalet nie posiadam ?
Incydent, jako, że nie sprostowałeś wypowiedzi - rozpoczął nie oznacza ukończył.
Masz rację we wszystkim co piszesz o sztukach walki. Nie tyle piszesz o nich dużo co piszesz bardzo mądrze i w sumie przyznaję bez bicia, że lubię czytać Twoje wypowiedzi;) Faktem jest, że taniec czerpie ze sztuk walki a i do nich potrzebna jest odpowiednia gibkość, gracja, wyczucie, perfekcja... ja tego absolutnie nie kwestionuję! Ale tak jak taniec i sztuki walki posiadają pewne konwencje, nawet bardzo do siebie zbliżone, tak taniec z innymi dyscyplinami sportowymi nie pokrywa się już tak bardzo.
Jako, że trzeba wykształcić pewien kompromis mogę przyznać, że jeżeli w Twoim przekonaniu taniec jako ruch kinestetyczny, dynamiczny, czy fizyczny ogółem pozwala Ci zakwestionować sztukę jako dyscyplinę sportową - ok, niech tak będzie - nie posiadam odpowiednich argumentów do zbicia twierdzenia: "taniec to sport bo jest wysiłkiem fizycznym a sztuki walki też są wysiłkiem fizycznym i są kwestionowane jako sport". Po części nie mogę temu zaprzeczyć, ale też się z tym nie zgodzę. Bardziej bym tu celowała w fakt, iż akurat sztuki walki mają więcej wspólnego ze sztuką, perfekcją aniżeli sportem samym w sobie. Racja, sama piszę, że każdy interpretuje rzeczywistość indywidualnie a później dywaguję z kolegą, który właśnie to czyni;) Czasem samemu w dążeniu do własnych racji można się zatracić i udowadniając jedno zaprzeczyć drugiemu - głupia ta nasza egzystencja;)
Wklejanie kariery Pudzianowskiego nie miało na celu porównania go do Van Damme'a. Było porównaniem sytuacji i wynikającego z niej absurdu.
Ani wąsy mi nie wyrosły ani jajek nie wyhodowałam - ,,(...)no cóż, nie będę ukrywał, że wolałbym by oceny podjął się "znawca tematu" i doprowadził do kompromisu" - to był cytat, przy okazji - Twój;)
A skąd przekonanie, że ja nie widzę propagandy? Uważasz, że jestem zwolenniczką propagandy, bo podobał mi się "Czarny łabędź" i to jest niesprawiedliwe z Twojej strony. Nie nabrałam się na żadne baletowe konwencje, ''doklejane głowy, nogi, uszy'' - wszystko to widziałam oglądając film, więc nie byłam zdziwiona gdy się dowiedziałam, że moje przypuszczenia się potwierdziły (pisałam Ci już o tym na początku rozmowy). Z resztą - nawet nie zapytałeś z jakiego powodu tak bardzo podoba mi się film, który Ty tak nisko oceniasz. Dla mnie "Czarny łabędź" to nie film o balecie, sztuce. Ja w tym obrazie widzę zaburzenie na płaszczyźnie psychosomatycznej, ukazanie rozwoju tego zaburzenia, wpływu czynników sytuacyjno-środowiskowych (psychogennych) na pogłębienie się tego zaburzenia a co najważniejsze - brak ukazania przyczyny samego jego powstania, co moim zdaniem jest właśnie powodem dla którego film można interpretować na wiele sposób, a każdy z nich - właściwie uzasadniony oczywiście - może (nie musi) być prawdziwy. Portman odegrała rolę aspołecznej, wycofanej, autoagresywnej dziewczyny o ogromnej wrażliwości konstytucjonalnej naprawdę bardzo przekonująco - uwierz, że te osoby w większości naprawdę właśnie tak się zachowują. Dla tego moim zdaniem, przy uwzględnieniu pozostałych nominowanych w tej kategorii, w tamtym roku - Portman jak najbardziej zasłużenie otrzymała Oskara.
Masz rację, moja ocena nie zawiera całokształtu Twojej osoby, i skupia się wyłącznie na wadach (można mi tu zarzucić ograniczenie poznawcze w obserwacji i uznać ją za niewiarygodną, bo nie pełną;)). Mam nadzieję, że wybaczysz ten właśnie nieprofesjonalizm;)
Mam silne ego, więc potrafię ocenić siebie realnie. Tylko bezsilny adwersarz zniża się do poziomu oceniania według skali swojego rozmówcy. Nie jesteś wartościowym rozmówcą i masz rację, na tym etapie powinniśmy zakończyć dyskusję. Pozdrawiam.
O właśnie! Właśnie to zrobiłaś. Zaszufladkowałaś mnie jako fana s-f na podstawie informacji o ostatnio obejrzanych przeze mnie czy ocenionych filmach. A gdybym tak akurat ostatnio ocenił Żądło, Co się wydarzyło w Medison County i np. Kolor purpury (które notabene cenię bardzo wysoko) to jaką szuflkadkę byś mi przydzieliła? I co najważniejsze jak byś odpowiedziała na mój post? Czy na pewno tak samo? A jak sama piszesz: nic o sobie nie wiemy. Tu niestety pozwoliłaś sobie na to czego tak nie lubisz u innych: oceniłas mnie.
Bezpieczniej jest jednak nie robić tego.
Zaszufladkowałam Cie, bo napisałam, że NA PRZYKŁAD jesteś fanem s-f? Nie, nie jest to szufladkowanie - jest to przykład, kolego, z którego nic konkretnego nie wynikało. Nie napisałam, że skoro lubisz s-f to jesteś taki i taki, więc nie zarzucaj mi stygmatyzacji, bo chyba nie wiesz na czym konkretnie polega.
"Jeżeli jesteś np. fanem science-fiction i ''pochłaniasz'' filmy w tym gatunku, to po pewnym czasie potrafisz już odróżnić dobry film od bubla, potrafisz rozpoznać pewne konwencje".
Gdzie tu szufladkowanie? Mogłabym za przykład podać jakikolwiek gatunek filmowy - dramat, komedię, fantasty, przygodowy... Nie jest to ocenianie kogokolwiek, to stwierdzenie faktu, że po obejrzeniu wielu filmów w danym gatunku można rozpoznać powielane konwencje.
Niezależnie od tego, jakie filmy byś ocenił i w jaki sposób, mój powyższy post brzmiałby tak samo, ponieważ nie poruszał kwestii oceny Twojej osoby poprzez pryzmat gwiazdeczek wystawianych na fw. Nawet nie zajrzałam na Twój profil, w opozycji oczywiście do użytkownika "amilis".
Wszystkie jej filmy są nieudane.
Nieprawda, " Bliżej " , Powrót do Garden State" i " Leon " są ok :)
Twoje uprzedzenia do aktorki to jedno, a jej gra aktorska, to drugie. Nie możesz mieszać jednego z drugim, bo to bez sensu. Ocenisz film słabo, a nie popatrzysz, jak jest dobrze wykonany: scenografia, aktorstwo etc. wolisz żyć z tym, że Natalie Portman, która zagrała dobrze, jest i tak beznadziejna, bo przecież jest sławna.
Sławna może w twoich oczach, a dla mnie zwykłe prymitywne babsko klozetowe, pozatym wątpie by cieszyła ją opinia takich "szarych biedaczek jak ty", rozumiem że gdybyś myła u niej kible i ci płaciła, ale w innym przypadku podziwiasz jej beztalencie całkiem bezinteresownie a to jest smutne i śmieszne zarazem.
Nie możesz podważać mojego znania, że jest dobrą aktorką, bo to tak jakbyś kłócił się o mój gust.
Mówię tylko, że trzeba spojrzeć na film z dystansem, bez uprzedzeń.
Właśnie że mogę, Twój gust i to, że jakoby jest "dobrą" aktorką nie ma żadnego związku, " bo co ma piernik do wiatraka". Skoro uwielbiasz tą "żydowinę" to jest wyłącznie twój gust, a konkretnie bezguście. A uprzedzenia będę miał do kogo mi się podoba, a tak się akurat składa, że znam historię żydów (nie jestem za ludobójstwem ani rasistą) ani zwolennikiem Hitlera, ale nie dziwię się, że nieziemsko go wkurzyli. To samo robią teraz na świecie, np. w Izraelu mają złote miasta, zbudowane dzięki ich parszywemu charakterowi.
Ja kompletnie nie widzę związku między tym, że jest żydówką, a tym jak gra.
Możesz ogólnie robić co chcesz, ale według mnie ocenianie filmu na podstawie uprzedzeń do aktora jest prymitywne.
Aronofsky tak bardzo chciałby robić ambitne, psychologiczne filmy, które poruszają jakieś ważne relacje między ludzkie, jakieś zjawiska, ale mu to nie wychodzi a Czarny Łabędź jest tego dobrym przykładem. Jest to film w klimacie niby taki mroczny, niby kręcony momentami z ręki, ekspresyjny ale w rzeczywistości to zwykłe gadżeciarstwo, które ukrywa słabość tego filmu. Po prostu zalatuje Hollywoodem i sztucznością. 1/10
Łatwo jest rzucać słowa na wiatr, szkoda tylko, kiedy tak bardzo mijają się z prawdą. I to nawet nie chodzi już o gust, bo każdy ma inny. Skąd tak dobrze wiesz, że "Aronofsky tak bardzo chciałby robić ambitne, psychologiczne filmy (...) ale mu to nie wychodzi"? Jesteś krytykiem filmowym, czy po prostu wyrzucić z siebie żale na forum? Pozycja chociażby "Requiem for a dream" w rankingu mówi sama za siebie. I choć wątek narkotykowy można odbierać dowolnie, o tyle relacje pomiędzy poszczególnymi bohaterami są naprawdę solidnie napisane i przedstawione, nie wspominając już o postaci matki głównego bohatera. "Czarny Łabędź" wbrew pozorom zdecydowanie bardziej przypomina kino europejskie niż amerykańskie - nie ma tu "lukrowania" - po głównej bohaterce pot leje się strumieniami, zawarte są sceny naturalistyczne (nieczęsto chyba w hollywoodzkich filmach możemy "uraczyć" się widokiem rzygowin bohatera), poza tym występuje wiele dłuższych ujęć kręconych z ręki, a dialogi sprowadzone są często do minimum. Być może konwencja ta jest w pewien sposób złamana przez całkiem sporą liczbę efektów f/x, czyli jak to nazwałeś "gadżeciarstwo", ale dzięki temu też film na pewno wyłamuje się poza pewien schemat - kto spodziewał się w takim filmie np. scen z łamiącymi się goleniami. Zdecydowanie 1/10 to przesada.
Nie ufałbym rankingom gdy film "Transoformers" też jest dość wysoko w rankingu, a rzygi na ekranie są dla mnie takim samym gadżetem co reszta rzeczy, które opisałem wyżej.
Ta cała Portman prawie w ogóle nie robiła tych tańców łabędzia. Tylko dublerka. Jakie poświęcenie? Nie rozśmieszaj mnie.
Ja dałem filmowi 9/10. Dałbym 10/10 ale 10 to arcydzieło a ten film jak dla mnie jest 'tylko' rewelacyjny :) Najbardziej użekły mnie w nim chyba te rany Niny, które nie tylko symbolizowały przemiane na scenie ale również przemiane w jej życiu gdyż dla roli musiała stać się kimś ' niegrzecznym(?)' nie mogła już być tą sweetgirl swojej mamy.. Nina walczyła też z schizofrienią, która właściwie cała nią zawładła. Koniec pomimo, że ciut pogmatfany oglądałem z zapartym tchem w piersiach - wspaniałe sceny + doskonała muzyka z jeziora łabędziego. Zabicie Lily a właściwie złego oblicza Niny też mi się podobało. Gra portman fajna, tzn nie wiem czy zasługiwała na oscara ale i tak mi się podobała :) Ps. Jak cos to tylko moje patrzenie na film i wogole także nie każdy może się zgadzać :)