Jezus Marian, film jest ZAJEBISTY! Nawet "Nieproszeni Goście" tak mi na psychę nie wpłyneli... Temat ogólnie dosyć tandetny jak na moje - balet, ale co z tego zrobili to już jest kurna magia. Jak to moja kumpela powiedziała po obejrzeniu tego filmu: "Zryty film, troche psychę ryje hohohohoohhhooo ale brawa dla reżysera", co najlepsze: powiedziała to osoba, która jest tak wytrzymała psychicznie na filmy, że żadne horrory na nią nie działają (jak już to mało które), więc głowa mała jak cholera. ;D Sama w paru momentach darłam mordę jak nie wiem. I nie wiedzieć czemu mało kto zauważył moment, w którym gdy główna bohaterka szukając mamy wchodzi do jej pracowni, największy obraz z lewej strony przenosi na nią wzrok... Brr, ciary mam do teraz jak tylko o tym pomyślę. Doszłam do wniosku, że główna bohaterka ma coś nieźle z banią, co jest najbardziej zajebiste w tym filmie. Rozkminy lecą jedna po drugiej. Włączając go spodziewałam się jakiejś nudnej tandety, ale na szczęście strasznie się pomyliłam. :)