Nie trawie baletu. Nie wysiedziałbym na "Jezioro Łabędzie" 2 minut a "Black Swan"
oglądałem jak zahipnotyzowany. Pewnie dlatego, że balet jest w filmie tylko przejawem a
nie istotą fabuły, a także dlatego, że film jest po prostu genialny. 10/10 i oby Oscar dla
N.Portman.
Że tak zapytam... nad czym się, aż tak zachwycać. Obejrzałam film potem przeczytałam kilka filmwebowych recenzji i opinii, a to że Portman świetna, że nie da się odróżnić jawy od omamów, a to że scenariusz powala... A ja się pragnę grzecznie zapytać w jakim to filmie, bo chyba nie w tym. Film zasługuje u mnie na 8/10, bo jest dobry, ale nie widzę tej wybitności, bez trudu można przewidzieć co się wydarzy, miałam kilka momentów, że aż mnie drażniło, że już wiem co będzie dalej, ale jeszcze tego nie pokazano. Zabiła mnie (chyba w jednej z recenzji) uwaga, że nowa dziewczyna jest łudząco podobna do głównej bohaterki... No z której strony - chyba że autor nie zauważył przypadłości tancerki... Dobra kończę... I proszę, żeby mi ktoś wyjaśnił w którym momencie to jest aż takie arcydzieło... Nawet muzyka (inna niż fragmenty Jeziora...) też już gdzieś była :) Serio pytam... Ten reżyser miał świetne filmy, ale czy to Czarny... ???
Osobiście podobał mi się Black Swan, ale uwagi są jak najbardziej celne...szczególnie muzyka, po prostu pada, a szkoda bo mogłaby wiele zdziałać.