Jednak w pełni zrozumiałe tylko dla wąskiej grupy osób- jak widzę po komentarzach na forum. Dla jednych zwykły balet z urojeniami w tle, dla innych heroiczna walka o wyzwolenie siebie, uwolnienie własnych emocji i realizację pragnień. Dorastanie dorosłej w sensie fizycznym kobiety. Wiecznej dziewczynki, której świat zdominowała własna matka. A wszystko w pięknej oprawie muzycznej by Clint Mansell.
Nie dla każdego. I dobrze, bo smutno by było na świecie.
To, że używam słów, których znaczenia nie rozumiesz nie znaczy, że jestem od razu snobem :P
Na pewno nie zwykły balet, bo baletu w tym filmie z lupą szukać.
A jako film psychologiczny, to słaby, bardzo słaby. To wszystko już było. Studium schizofrenii nie pierwsze, i na pewno nie najlepsze. Utwór wizualnie ładny, ale do powstającego w tym samym czasie "Jak zostać królem" ma się jak... no, nijak się ma.
Film dla elity? Raczysz żartować. Chyba raczej dla ludzi, którzy z kinem za bardzo obeznani. Jako film psychologiczny, to słaby i płytki, w sumie o niczym. Aronoffsky nie zostawia nam absolutnie żadnego pola do przemyśleń, żadnego "a może jednak". To nie jest film Polańskiego, w którym brakuje jakiegoś elementu układanki. To jest film banalnie prosty, a pretenduje do bycia "psychologicznym". Chyba tylko z nazwy. Taką teorię, jak Ty napisałeś, musiał mieć, bo inaczej by był dramatem fantasy.
Urojenia bohaterki sprowadzono do piórek wyrastających z pleców, względnie seksu z rywalką. Czarujące. Zaprawdę, podkreśla to niebanalność i oryginalność pomysłu reżysera.
Nie jestem koneserem kina tak jak Ty. Oceniam filmy po tym jak trafia do mnie ich przekaz. "Czarny Łabędź" dociera do mnie od początku do końca i nie zgadzam się jakoby miał coś wspólnego ze schizofrenią. Wizje Niny to moim zdaniem metafora tego co dzieje się w jej duszy. Tobie może obejrzenie go nie pozostawia nic poza niezadowoleniem, ale ogólna ocena wskazuje raczej na to, że nie tylko ja widzę w nim coś więcej.
O co Ci chodzi z tą "elitą" :/?
Wiele mi brakuje do konesera kina, ale w mojej opinii "Czarny Łabędź" nijak arcydziełem nie jest. Muzykę ma ładną, zdjęcia i kostiumy też, ale urojenia made by program komputerowy, które w grze aktorki żadnego odzwierciedlenia nie znajdują, bowiem prezentuje sobą ona grę a'la przestraszona pensjonarka, na zupełnie przeciętnym poziomie, nie imponują mi. Całe szaleńswo głównej bohaterki przedstawione jest li i wyłącznie przez efekty specjalne, piórka wyrastające z pleców i inne kacze nóżki.
"Wizje Niny to moim zdaniem metafora tego co dzieje się w jej duszy"
Możliwe, ale jeżeli ma faktycznie jakieś wizje, jakiekolwiek, nie mówiąc już o seksie z rywalką, piórek na rączkach, zrastaniu się palców itd., to znaczy, że ma jakieś problemy psychiczne, i to poważne. Ten film nie balansuje na granicy snu i rzeczywistości, Arronofsky przez cały czas próbuje nas przekonać, że jest kompletnie rzeczywisty - ze szkodą dla filmu.
"ale ogólna ocena wskazuje raczej na to, że nie tylko ja widzę w nim coś więcej."
Według ogólnej oceny, "Chłopiec w pasiastej piżamie" jest przed "Mechaniczną pomarańczą", a "Avengers" przed "Wstrętem". Mimo to, nie widzę powodu, żeby te dwa filmy cenić wyżej niż arcydzieła Kubricka i Polańskiego.
"O co Ci chodzi z tą "elitą" :/?"
Mnie? O nic. To Ty napisałaś, że " w pełni zrozumiałe tylko dla wąskiej grupy osób".