podobala mi sie gra aktorska, muzyka, ogolnie wystawilabym mu bardzo wysoka ocenę.
jedno co mnie najbardziej raziło to zdjecia- a raczej ujęcia. nie rozumiem dlaczego takie- tzn. wszystkie prawie z bardzo bliska- Caly czas praktycznie widac twarz głownej bohaterki i ramiona... i to wszystko. Domyślam sie, że Portman jako zawodowa aktorka byla za slaba zeby tańczyć w tym filmie na poziomie jak zawodowa primabalerina, i może to dlatego. Ale to denerwuje, zwlaszcza jak ktoś chce troche obejrzeć dobrego baletu. A w tym filmie sie tego nie dalo - 90 % czasu pokazywali jej twarz i wymachiwanie ramionami co dla mnie było bardzo irytujace. Nie rozumiem jednak dlaczego podobnie nudne ujecia stosowane byly takze np. podczas scen w domu....
Moim zdaniem ten zabieg filmowy ma zbliżyć widza do bohaterki, zauważ, że film dzieje się NY, a miasta wcale nie widać, w ogóle reżyser nie pokazuje nam nic spoza świata Niny. Kamera jest tak blisko jakby siedziała w jej głowie.
Sam balet jest pokazany w podobny sposób i dlatego nie przytłacza całości filmu swoim patosem, przepraszam z góry wszystkich miłośników baletu ale ten film nie jest o balecie. To kolejny obraz Aronofsiego , według mnie najlepszy do tej pory, o wzbijaniu się na szczyt i upadku. Podobne tematy znaleźć można w "Zapaśniku", "Pi" i "Requiem dla snu ".