Z flmami niestety jest tak jak z wszytkim innym. Twór aspirując do zdobywania szczytów kinematografii mozolnie drapie sią (w zapowiedziach) górka za górką na czubeczek naszych oczekiwań a potem, od czasu do czasu, przydaża mu się wpadka (po obejrzeniu) Pazurki uczepione sciany nie wytrzymuja i zlatuje owo dzieło z bardzooo wysoka na odpowidni poziom wzijając tumany kurzu.
I tak własnie moge opisac łabędzia.
Film nie powiem zaczyna się super, wciaga, watki sa ciekawe pani Portman bardzo dobra..a potem a potem i tak drogi kinomaniaku wszystkiego się domyślasz choć cały czas masz nadzieję iż coś musi cię zaskoczyć....ale nie zaskakuje.
Po obejrzeniu zastanawiałem się czy nie ma gdzieś tam w podicieniach/kuluarach wersji rezyserskiej czekajacej na ujawnienie. Co prawda słabej końcówki pewnie by nie poprawiła ale chociaż sa nadzieję na dopracowanie kilku watków potraktowanych po macoszemu.
Pan A. po raz kolejny okazał że na kolejen requiem juz go nie stać nie pomogł mu Pozszywany Rourke, Powyginana Portman także za wiele nie zdziała.
Niestety z którejkolwiek strony nie spoglądnac film jest sredni.
Jeśli ma zaskakiwać to tego nie robi - wystarczy być uważnym.
Jesli ma byc dziełem taneczno muzycznym to niestety równiez klapa - balet jest po prostu za trudny aby nauczyc się go w 6 miesięcy i to bardzo widać.
Jeśli mamy do czynienia ze studium przypadku - to widziałem dużo lepsze studia jak i przypadki :).
Najśmieszniejsze jest to że na tle całego chłamu pałetajacego sie po kinach ten film jest całkiem dobry, pamietajmy jednak że nie wynika to z jego walorów lecz zraczej z poziomu ostatnich produkcji.
Mimo wszystko zachęcam do oglądnięcia zwłaszcza dla obsady.
Choć mam zupełnie inne zdanie, to muszę przyznać, że stylowo i elegancko napisane.
Naprawdę nie uważasz, że finał był spektakularny? To, jak zaczęło rozpędzać się to całe szaleństwo, Beth przebijająca sobie twarz (czy też pomagająca jej w tym Nina, zależnie od interpretacji), potem ożywająca twórczość matki, utrata przytomności, "zabójstwo" Lily, wreszcie Nina osiągająca swoje wyżyny... Mi, literalnie, ciężko było złapać oddech.
A ja mam jedno małe pytanie do założyciela tematu. Co jest słabego w zakończeniu filmu? Dla mnie było chyba najlepszym zakończeniem jakie w tym roku widziałem. Co więcej można je interpretować na co najmniej dwa sposoby.
film był świetny, ale co do zakończenia to też mam taki niedosyt. nie było tego klimatu i znikł gdzieś ten charakter filmu i dążenie do unicestwienie przez Nine. w tym szaleństwie i zatraceniu się w tańcu nie było tego czegoś, a pocałunek instruktora nie miał tej otoczki czegoś przełomowego, intrygującego itp.
_EemuU_ - Hm.... Wiesz to jest tak jak z ta górką i z wdrapywaniem na nią, jeśli byłby to film z łatką debiut/konia czarnego w wyścigu po jakas tam nagrodę/etc etc. to oglądnałbym go, usmiechnąłbym się i pochwalił w myslach autora za w miarę ciekawy temat i zakończenie pasujace w miarę do filmu - nie chodzi mi tu o temat, a o poziom.
Pech chciał że nie jest to film debiutanta ani autora wstępujacego na wyższy poziom umiejętności. Fim zrobił Pan A. co do którego ogólnie opinię mam bardzo mieszaną ale który to stworzył requiem, requiem wstrzasające, które targało mną niemiłosiernie dłuższą chwilę..:).
i tego się spodziwałem...a może inaczej miałem nadzieję że po kolejnych filmach dużo słabszych niż R. w końcu powrócimy do osiągnietego wczesniej poziomu....ale nie.
Co do samej końcówki w połwie filmu juz wiesz, że historia bedzie kompletna tylko jeśli Portman umrze. Motyw schizowfrenii wplecony w to wszystko nie daje zbyt dużej ilości możliwych przyczyn smierci stąd zawód w końcówce.
Nie wiem czy mogę porównywać bo to zupełnie dwa rózne firmy ale pierwsze co mi się nasuwa to zakończenie Fight Club i tamtejszae odloty. W tym filmie bardzo łatwo odrózniasz majaki od realiów przez co finał przepłynął obok niewzruszonego mnie. Tak jak finał zapaśnika ( tutaj pls nie wgłabiajmy się w przyczyny i różnice obu filmów) główny bochater musi umrzeć bo inaczej będzie klapa totalna .......a tak otrzymujemy to czego się spodziwaliśmy w sumie doś ładnie podane ....ale zawsze to kotlet :)
Ja tam czekam na coś inneg tu oceniam nisko bo górka była wyższa :)
A jeszcze jedno nie odniosłem się :)...o najlepsze zakończenie w ostatnim roku naprawdę nie było trudno ale wielu rzeczy pewnie nie widziałem także się nie wypowiadam :)
Trochę nie rozumie postawy, że zakończenie powinno zaskakiwać. Moim zdaniem nie musi. W „Black Swan” raczej nie chodziło o złapanie króliczka tylko o gonienie go. Chodzi raczej o sposób w jaki do zakończenia dojdzie. Końcówki filmu można się było domyślić, bo było naturalną konsekwencją wcześniejszych wydarzeń. Jednak patrząc na nie głębiej to nie można mieć pewności, czy scena kończąca film nie była również wytworem wyobraźni Niny. Mnie sekwencje finałowe wgniotły w fotel. Ta muzyka, ta Natalie (zdecydowanie rola życia), te zdjęcia, genialny klimat i również ciekawe smaczki. Ja jestem zachwycony.
Co do tych zakończeń z zeszłego roku to wcale tak źle nie było. W „Incepcji” było ciekawe, a np. w „Social Network” było bardzo urokliwe (takie dzisiejsze).
I jeszcze odnośnie „Requem dla Snu” jest to film dobry ale tylko tyle. Ciekawa tematyka ale zakończenie miało chyba być zbyt szokujące co moim zdaniem autorowi nie wyszło. I dla mnie właśnie ten film jest odgrzewanym kotletem. Żeby nie było kotlety bardzo lubię :D Jednak to już temat na inne forum.
Hm.....No to jak już tak sobie zaczęliśmy klepać to jeszcze inaczej. Widzisz rozumiem doskonale o co Ci chodzi tylko ze dla mnie w tym filmie od pewnego, dość rychłego powiedziałbym momentu, o gonieniu króliczka nie ma mowy. (jak już zaczęliśmy króliczkować) Ja już mniej więcej wiedziałem jak on pobiegnie, gdzie kicnie, a gdzie się potknie, wystarczyło poczekać przy wejściu do nory i obserwować czy tam odstrzelenie futrzaka będzie widowiskowe ale...... nie było, flinta była za duża a króliczek na mecie wyraźnie zmachany :).
Dlatego tak bardzo czekałem na finał. Początek wciągnął, rozwiniecie już nie bardzo a koniec niestety tego nie wyrównał.
Pamiętajmy że obydwa mamy inne gusta, na co innego pewnie zwrócimy uwagę, co innego też nas zniesmaczy.
W jednym się przynajmniej zgadzamy, Incepcja była ciekawa...choć ten bączek prawie na pewno zaczynał się już kiwać na boki.
Pzdr.
Zgadzam się..... kiedy zobaczyłam zwiastun marzyłam aby jak najszybciej zobaczyć film... i jestem rozczarowana. Oglądałam dużo filmów o rozdwojeniu jaźni schizofrenii ... i podobało mi się to ,że człowiek nie domyślał się co jest grane itp... no a tutaj niestety tego nie było... Szkoda
zgodze sie z tym, ze final byl mocny - w zasadzie od punktu kulminacyjnego do rozwiazania akcji film jest bardzo dobry, jednak pierwsza czesc - zaledwie srednia. liczylem tez na to, ze wieksza role dostanie cassel
jesli chodzi o portman - nie wypowiadam sie na temat tego, czy jej wystep byl zachwycajacy; postac przez nia grana mnie wyjatkowo irytowala, choc odwrotnie do pani torrance w the shining
w kazdym razie, tez jestem zawiedziony - nie wiem, moze dlatego, ze filmy aronofskyego zwyczajnie mi nie leza
Pisałeś, że już w połowie filmu wiedziałeś co się wydarzy. Pisałeś, że autor nie dogoni już Requiem. Pisałeś, że ocenił byś wyżej ale to nie jest film debiutanta. Problemem nie jest to, że film jest średni (bo nie jest) ale to, że po prostu znasz kino Aronowski'ego. Jego kino często porusza temat pasji która prowadzi do obłędu. Często pokazuje jak nadmierny upór czy ambicja jest destrukcyjna dla nas lub otoczenia, a jedyna droga do obsesyjnego spełnienia się prowadzi poprzez samo destrukcję. Temat narkotyków też występuje w jego filmach jak i pewna forma (zazwyczaj na końcach filmu) teledysku. To, że wszystko skończy sie w ten a nie inny sposób to również wiedziałem:) Bardziej ciekawiła mnie przemiana w czarnego łabędzie i jestem w 100% usatysfakcjonowany. Poza tym jest kilka innych ciekawych wątków.