Jedno jest pewne, czymś przyciąga. Obejrzałem właśnie na polsacie cały film. Nie można sie było oderwać, ale odczucia po filmie mam negatywne. Chyba nie zrozumiałem tej chorej psychiki. Jednak takie filmy jak ten film czy requiem dla snu do mnie nie przemawiają. Nie oceniam tego filmu, bo nie wiem co dać. Portman zagrała na wysokim poziomie, trudna rola, trzeba przyznać. Pytanie: Kto kogo dzgnął na końcu? Nina sama siebie?
Oczywiście, że tak. Walczył biały i czarny łabędź w głowie Niny który w niej cały czas dojrzewał ( kwestia drapania się w miejscu wyjścia pierwszych piór )
A wiesz o tym, że umarła? :) uważam, że film nie kończy się jej śmiercią. Jest ranna owszem, na pewno mdleje ale czy umiera? Myślę, że nie.
Mnie takie filmy właśnie przyciągają i podobają mi się, lubię jak nie mam wszystkiego podanego na tacy i muszę się trochę zastanowić. Często w dyskusjach powstają naprawdę ciekawe teorie, ile ludzi, tyle zdań i to jest naprawdę fajne.
Chociaż przyznam, że niektóre sceny są dla mnie trochę za przekombinowane lub niepotrzebne( w tym filmie sporo seksu i masturbacji, moim zdaniem niepotrzebnie).
Też mnie zastanawiało to, kto ją dźgnął no ale po "ożyciu" Lily, no to jednak więcej kandydatów niż sama Nina nie ma. Zresztą cały film opiera się na jej obsesji i walce między białym a czarnym łabędziem w jej wnętrzu. Więc tak, dźgnęła się sama, ale nie powiedziałabym, że umarła....jakby się mocno zraniła to chyba raczej by nie zatańczyła, poza tym rana rozlała jej się pod koniec.
Co do Portman, mi się bardzo podobała. Nie rozumiem zarzutów co niektórych osób, że nie powinna dostać oskara, bo nie tańczyła we wszystkich scenach...no ale chyba niemożliwe jest zrobić coś, co ktoś, kto baletu uczy się całe życie, a Natalie i tak radziła sobie świetnie. Uważam, że zagrała naprawdę rewelacyjnie, i musiało być naprawdę ciężko się tego podjąć, doceniam jej wysiłek.