Moim zdaniem matka ja molestowała stad jej infantylność i zablokowanie seksualnych potrzeb. Rola czarnego łabędzia wymusiła w niej seksualna przemiane stad musiala nastapic konfrontacja z traumą wcześniej wypieraną. Ten fakt byl czynnikiem spustowym wyzwolenia się psychozy u Niny. tak rozumiem ten film. :)
Czy ją molestowała, niekoniecznie. W filmie było dużo dowodów, że matka zdominowała Ninę całkowicie do roli pionka, zatrzymała ją na rozwoju małego dziecka, które tkwiło w różowym pokoju, spełniając jej (matki) ambicje, zaszczepione od dawna. Problem polega na tym, że nie wiemy, co spotkało obie kobiety przed akcją filmu; nie widzimy nigdzie ojca Niny, właściwie żadnego mężczyzny w świecie stworzonym przez Ericę dla potrzeb córki, potrzeb ułatwiających rozwijanie kariery. Ciągle ją kontrolowała; wiele scen wskazuje na to, że ona nawet będąc w toalecie nie miała ani grama prywatności, nie zdziwiłabym się, gdyby do niedawna matka myła ją własnoręcznie. Każda próba sprzeciwu, owocowała "fochem" ze strony Erici, manipulującej córką i wzbudzającej w niej poczucie winy. Dowód na niespełnione ambicje? Kiedy Nina budzi się po uderzeniu w głowę, krzyczy do matki, iż ta nigdy się nie wybiła i to jej nie udało się osiągnąć sukcesu (prawdopodobnie, jako baletnicy. Innymi słowy była za stara [urodziła dziecko w wieku 26 lat trenując balet lub jakąś dziedzinę tańca], a niezaspokojone ambicje przelała na jedyne dziecko wierząc, że w ten sposób ją uszczęśliwi. Opamiętała się dopiero, gdy zobaczyła, co naprawdę dzieje się z Niną i do czego może doprowadzić ich wspólna, podsycana ambicja).
Uważam, iż osobami odpowiedzialnymi przede wszystkim za tragiczny finał jest przede wszystkim matka, Thomas oraz... sama Nina.
Za dużo się zatrzymujecie na konkretnych postaciach, tymczasem film ma głębsze przesłanie.
Nie to nie to. Molestowanie jest raczej urojeniem Niny tak samo jak jej noc z Lily.
Moim zdaniem (długo się nad tym zastanawiałam) matka nie jest postacią negatywną - jest raczej neutralna. Nie sądzę, by chodziło o ocenianie i podział czarno-biały charakterów, ale o wpływ samej sytuacji - kolorystyka jest tylko symbolem - Lily przecież nie jest osobą złą, tak samo jak Nina nie jest idealna - w końcu "trzeźwieje" gdy widzi, że zamiast Lily zraniła siebie - jednak widok trupa nie jest dla niej aż takim szokiem...
Powodem problemów Niny było nie tyle wychowanie, co zderzenie jej świata z bezwzględnością tego zewnętrznego. U matki były jasne reguły, było bezpiecznie i miło - nagle to wszystko trzeba odrzucić (choć matka wcale tego nie wymaga, a wręcz przeciwnie) i wkroczyć w świat, który robi na Ninie ochydne wrażenie - przypomnij sobie jej minę jak widzi Leroya z Lily na stole lub obrzydzenie na widok podrywającego ją dziadka - bardzo możliwe, że te sytuacje miejsca nie miały, nie zmienia to jednak faktu, że i Lily i Leroy byliby do tego zdolni - Lily w końcu podaje jej narkotyki, a Leroy chamsko obmacuje w tańcu. Ostatnia scena - tuż przed skokiem raczej utwierdza w tym, że układy między nią, a matką są poprawne - dobrze się ze sobą czują - Nina jest cały czas uśmiechnięta, a (na scenie) wiedząc, że jest śmiertelnie zraniona na widowni szuka wzrokiem właśnie jej. Matka też jako jedyna zauważyła, że jest coś nie halo w tym wszystkim - że coś się złego dzieje - ranę dopiero odkrywają, gdy na skutek podniesienia ciśnienia krwi w tańcu - bohaterka się nią zalewa.
Także jeśli ktoś tu molestował Ninę to Leroy i Lily (psychicznie) - matka jej conajwyżej nie przygotowała na spotkanie ze światem, ale na pewno nie jest sprawczynią kłopotów - tak, jak mówię - jako jedyna sprzeciwiając się roli..
P.s. Chodzi nietyle o analizę rodzicielstwa, co ogólne pokazanie skutków zderzenia świata dobrego ze złym (bez względu na to, który za taki uznamy) i efekty brania zbyt dosłownie pewnych spraw - przez obydwie strony.
Hm... uważasz, że poprawnym można nazwać ubieranie około trzydziestoletniej, zdrowej kobiety? Przecież nie była upośledzona, potrafiła się ubrać, a jednak nie miała takiej możliwości. Obcinała jej paznokcie, które być może mogły przeszkadzać w trenowaniu, ale moim zdaniem jasno pokazano, że MATKA nie toleruje u Niny długich, zadbanych paznokci, które są niezaprzeczalnie atrakcyjne dla męskiego wzroku, zamiast tego, ścina je krótko najwyraźniej zdenerwowana nieposłuszeństwem swojej tresowanej małpki, która zaczęła wyrywać się z uwięzi. Przecież to MATKA non stop dzwoniła do sekretariatu (Suzie) debatując o jednym i tym samym - karierze swojej córki. Nie obchodziło ją, że dziewczyna łamie sobie paznokcie ćwicząc nie tylko w teatrze, ale i domu. To ona budziła ją na treningi, delikatnie stosowała manipulację, samym wzrokiem dając do zrozumienia, iż oczekuje po niej wielkich rzeczy, bo jest najlepsza. Nie zapominaj też, że Nina na co dzień bywała wśród normalnych ludzi, nie uciekała na widok innych, miała do czynienia pewnie z wieloma stresującymi chwilami, jako baletnica, wychodząca na scenę, gdzie obserwują ją inni. Teoria o zderzeniu się z rzeczywistością przynajmniej mnie, jakoś nie pasuje.
Thomas i Lily to osobna sprawa - także przez pewien czas zastanawiałam się, czy nie ukartowali tego wszystkiego, aby wydobyć z Niny prawdziwy talent. Thomas powiedział, że może osiągnąć wszystko, ale jest tchórzem. Lily natomiast to dla mnie jedna z najciekawszych postaci - atrakcyjna, wyzwolona, nie bojąca się flirtować otwarcie; scena seksu tych obojga (będąca na bank halucynacją chorego umysłu Niny) mogła odnosić się do paranoi szalejącej już wtedy w Ninie - to ona wystroiła się, próbując uwodzić Thomasa i zmienić jego decyzję. Zdawała sobie sprawę, że Lily również mogła w ten sposób postarać się o bycie dublerką, aby w razie niepowodzenia wskoczyć w jej miejsce. Tutaj tkwiła rywalizacja, a zarazem zazdrość Niny o Lily, ponieważ ta ostatnia była wszystkim tym, czym Nina prawdopodobnie chciałaby być (wolność i niezależność). Stąd też prawdopodobnie fantazjowanie akurat o niej i postrzeganie jej jako rywalki.
Natomiast jeśli chodzi o sceny seksu - wydaje mi się, że z jakiegoś powodu (nie jest to chyba powiedziane, ciężko wnioskować) seksualność Niny była tłumiona. Ona nie prowadziła życia towarzyskiego, nie miała chłopaka, zapewne była dziewicą, okrojoną z prywatności. Dopiero, gdy Thomas mówi otwarcie, by zrobiła sobie dobrze, idzie za jego radą, a tu nagle po szczytowaniu... widzi matkę, czuje zażenowanie, chowa się pod kołdrę. Nina zdawała sobie sprawę, że nawet w kwestii pieszczenia się, Erica jej przeszkadza, dlatego pewnie te słowa wypowiedziane w trakcie halucynacji "moja słodka", nie były słowami wypowiedzianymi przez samą matkę (podważam teorię o molestowaniu, czy nawet spółkowaniu wtedy ich obu), tylko przez umysł dziewczyny. To był cenzor na jej seksualność. Matka.
Przecież Nina nie była wyizolowana ze świata - uczestniczyła w nim, trzymała się na boku, ale żyła między ludźmi, widziała ich zachowania, zaczęła je naśladować (zabrała rzeczy Beth i zaczęła nieudolnie uwodzić Thomasa). Dla mnie to bardziej usamodzielnianie się, podejmowanie własnych decyzji, gonienie za ambicjami, które mogą niekiedy kosztować życie - bardzo powierzchowne stwierdzenie, ale ten film można interpretować na dziesiątki sposobów i dlatego jest tak szalenie ciekawy :)
Właśnie postać Bethy jest kluczem: zauważ, że chciała popełnić samobójstwo - mamy, więc już drugą ofiarę, a na którą matka Niny nie miała wpływu..
A skąd. Odsyłam do filmu - Beth miała wypadek, to Thomas z niewiadomych przyczyn zaczął sugerować, że zrobiła to celowo, co jest bzdurą. Dla baletnicy nogi to świętość, gdyby chciała popełnić samobójstwo, zrobiłaby to skutecznie, a nie decydowałaby się na zostanie kaleką. Sama o sobie Beth mówi, że jest teraz nikim.
Zauważ w jakim stanie jest Beth - jest zapłakana, wyzywa Ninę od dziwek - Nina się odgryza (trochę niesłusznie), że "nie wszystkie musimy" ( w sensie - to chyba ty mu dawałaś), a Beth nie ma siły nawet na zdecydowaną ripostę - wyjekuje tylko: Ty mała dziwko!
Potem prawdopodobnie to ona napisała ten wyraz na lustrze w łazience.. Wcześniej demolując garderobę.
Mogła być wściekła, każdy by się na jej miejscu wkurzył, po tylu latach i znakomitych występach ;] Dla mnie nieprawdopodobne jest, że zaryzykowałaby świadomie swoje nogi, to, co baletnicy jest niezbędne. Gdyby chciała zwrócić na siebie uwagę, jak sugerował Leroy, nie okaleczyłaby czegoś, co było dla niej najważniejsze ;]
Leroy twierdził, że ona "podlega impulsom i dlatego tak niesamowicie tańczy" - demolka to potwierdziła - ja nie demolowałabym pokoju w takiej sytuacji. Myślę, że Thomas znał dość Bethy i możemy zaufać jego opinii, jak opinii matki, gdy woła do Niny: "Jesteś chora!"
Nie. To zły kierunek. Matka obcina paznokcie, bo Nina drapała się do krwi. Zauważ, że losy Niny korespondują z losami postaci, którą gra: "Wyzwolić ja może tylko miłość" - otrzymuje jedynie sex. Owszem, nie ma chłopaka, bo sama mówi, że nie przywiązywała do tego żadnej większej wagi. Wstydzi się przyznać, że jest dziewica - choć nie wiem czy ma to znaczenie - mogłaby przecież być mężatką i na jedno by wyszło. Czy Lily jest wyzwolona? Tu bym się sprzeczała - narkomani (nawet początkujący) kojarza mi się raczej z uzależnieniem.
Matka jest raczej tłem - główne postaci to Leroy i Lily. To nie jest opowiadanie o wyrywaniu sobie z rąk dziewczynki, ale o podejściu do problemu. Z prawnego punktu widzenia to, co robił Thomas podczas tańca było molestowaniem sexualnym, które jest karane więzieniem i sądząc po rekcji Niny gorzej na nią podziałało niż uderzenie w twarz przez matkę, gdy bohaterka wróciła nacpana i gadała głupoty.
Moim zdaniem to ogromne spłaszczanie fabuły - sprowadzanie jej do pokazania czyichś błędów rodzicielskich.
Nie sądzę, by obecnie nawet przeciętny człowiek będący z kimś w związku - tańcząc taniec czarnego łabędzia obcałowywał i chwytał w kroku partnera.
Dobrze. Nie wydaje ci się zatem dziwne, że robi to kobiecie mającej około 30 lat? A co z ubieraniem? Dlaczego to robi, nie pozwalając córce być samodzielną? Przed czym ją broni, jednocześnie puszczając między ludzi i zaszczepiając w niej pasję do baletu?
Główna postać to Nina, nie Leroy, Lily czy Erica.
I tu się mylisz :) Nie spłaszczam fabuły jedynie do wytykania błędów rodzicielskich, ale staram się wniknąć, dlaczego Nina oszalała i w ostateczności zniszczyła samą siebie w imię ambicji, pogoni za doskonałością. Jak dla mnie, wychowanie, okrojenie z prywatności, zakazanie zaspokajania podstawowych pragnień fizycznych normalnych u człowieka, spowodowało przemianę samej dziewczyny; na początku niewinna, bezwzględnie posłuszna, szara myszka ginąca w tłumie innych baletnic, szukająca okazji do wybicia się (biały łabędź), aż wreszcie demoniczna, zdesperowana, nie wahająca się wykręcić własnej matce ręki, aby ta wypuściła ją z pokoju, pewna siebie i czekającego ją sukcesu (czarny łabędź).
Gdyby matka nie obcięła tych paznokci Nina sama by tego nie zrobiła. Matka jej też pilnowala wtedy w pokoju po jakimś ekscesie - przycięła komara razem z Niną. Nina chciała "odrobić pracę domową" ;-D, ale zrobiła to w złym momencie, bo zwykle tam matki nie było - stąd powód frustracji. Nina jest bardzo opanowana do momentu, gdy nie upiera się na rolę Odylii - na początku przyjmuje ze spokojem informację, ze Veronika dostała rolę, a nie ona (tak jej się wydaje) - nawet jej składa gratulacje.
Gdyby była tak opanowana później - choroba by się nie pojawiła (ujawniła (?). Ale żądano od niej braku samokontroli - żeby nie była nudna jak sądzę - dała, więc widowisko, o którym pewnie pisano w gaetach (w końcu nieczęsto ktoś umiera na przedstawieniu).
Ja też tak uważam. Już na początku matka podaje jej kawałek tortu na palcu, to jakoś lekko nakierowało mnie w tym kierunku. Kolejny powód to to że podczas urojonych zabaw w łóżku Lily mówi do niej "Słodziutka", tylko matka sie tak do niej odnosi. Na drugi dzień Lily zaprzecza aby razem spały, więc może Nina spędziła noc z matką...