ale strasznie mnie nurtuje czy
SPOILER
przypadkiem Nina rzeczywiście nie zabiła Beth? To, że nie zabiła Lilly jest oczywiste ale w
przypadku Beth nie mamy już żadnej pewności co tam w rzeczywistości się wydarzyło. Czy
aby przypadkiem ten czarny łabędź siedzący w Ninie nie zażądał wyeliminowania
poprzedniczki. W to, że Beth sama by się zabiła pilniczkiem do paznokci jakoś ciężko mi
uwierzyć.
Kurde, za przeproszeniem. Ja mam tak samo! Po seansie cały czas dochodziłam czy było czy nie było. Niektóre rzeczy da się wyjaśnić, ten napis w toalecie, walka z Lily i jeszcze parę rzeczy, ale co z Beth- pojęcia nie mam. Jeśli rzeczywiście Nina ją zaatakowała to naprawdę zaczęłabym się jej bać. Ale z drugiej strony, to gdyby coś stało się w tym szpitalu, to przecież w teatrze by się o tym dowiedzieli! Tak jak dowiedzieli się o wypadku - zdaje się, że już na następny lub w ten sam dzień.
Zastanawiam się tylko, czy sam reżyser potrafiłby powiedzieć, co tak naprawdę się stało...;)
Nie wiem czy ją zabiła, ale na pewno ją zaatakowała. Kiedy Nina jest już w windzie, nie ma na ciele żadnych ran, a upuszcza na podłogę zakrwawiony pilnik.
A ja doszukiwałbym się tutaj jednak nadal metafory. W przypadku Lilly też miała kawałek szkła w ręku, sama się zakrwawiła, łazienka i pokój były całe we krwi. Myślę, że oba przypadki były podobne i w obu widziała i raniła siebie.
Tak, ale jak sam zauważyłeś ona zrozumiała, że zraniła siebie, a nie Lily. A gdyby podziabała ( przepraszam za określenie ) samą siebie, to przecież ktoś by zauważył, że ma w twarzy dziury, nie?:) Ale ciekawe myślenie;)
Wydaje mi się że ani w jednym ani w drugim przypadku nie raniła siebie bezpośrednio - to tylko jej 'schizy' tak to przedstawiały. Trochę tak jak z tą przemianą w Łabędzia. To wszystko działo się w jej głowie.
Zastanawiam się tylko jak odbierać jej śmierć na końcu.
Ufff... rozpoczynam moją kolejną batalię!:p Nie, ale tak na poważnie. W moim odczuciu ( i wydaje mi się, że rozumuję poprawnie) jej śmierć była jednym z nielicznych zdarzeń, które działy się naprawdę. Skrzydła - jej imaginacja ( z resztą jaka piękna! ), jednak myślę, że zamysłem reżysera było utrzymanie widza w niepewności, co naprawdę, co nie - i koniec filmu miał ukazać chorobę psychiczną. Oczywiście można mieć inne zdanie, nikomu zębów nie będziemy wybijać, ale sądzę, że inne zakończenie, np., że nic sobie nie zrobiła, pozbawiało by film sensu. ( wiem, jestem brutalna ) ale takie tematy są mi znane i dla mnie to właśnie - i jej imaginacje oraz ogromny ból jaki w sobie nosiła - stworzyły z filmu arcydzieło. Przynajmniej dla mnie;)
No, to się naprodukowałam:)
rychu130, liczę na odpowiedź! Bo to jeden z moich ulubionych filmów!;)
No to myślę bardzo podobnie ;) Tylko jak napisałaś o tych dziurach w twarzy to myślałem że bierzesz wszystko na serio.
Nie, coś ty;) Mam nieco wyobraźni;) Po prostu są rzeczy których nie jestem pewna i pewnie już ich nie rozgryzę, ale co do zakończenia jestem przekonana.
Wydaje mi się tylko że choroba psychiczna to trochę zbyt duże uproszczenie. Chodziło raczej o całą osobowość - ukierunkowanie na jedyny cel w życiu i to jak bardzo o niego walczyła, zatwardziałość matki, a do tego narkotyki. To raczej składało się na jej wizje i lęki, dostrzeganie w każdym wroga.
A zakończenie chyba jest pozostawione bez jednego, narzuconego 'rozwiązania' - dla widza do własnych przemyśleń. Jedni wezmą wszystko na serio, inni tylko część, a jeszcze inni uznają cały film za jedną wielką metaforę. Ja sam jeszcze nie jestem pewny ;)
Myślę, że te narkotyki to lekka przesada. Nina łyknęła sobie tylko raz, a to nie mogło trwać tak długo, bo wzięła gdzieś w połowie filmu. Poza tym, po Lily też byłoby to widać, gdyby ciągle je trzymało, nie?;)
Co do Lily, to Nina miała kawałek szkła w ręce, bo sama siebie przebiła i potem to do niej dotarło. W przypadku Beth, Nina myślała, że ona sama się zaatakowała tym pilnikiem, zaczęła uciekać, a w windzie okazało się, że to ona trzyma ten zakrwawiony pilnik. To ona zaatakowała Beth.
"Czarny łabędź" to magia. Od pół roku się zastanawiam, jakim cudem "Czarny łabędź" nie wygrał z "Jak zostać królem" tego oskara i globa z tym co najwyżej dobrym "The Social Network". Król to film niewątpliwie bardzo dobry, ale Łabędź to arcydzieło. To drugie jest tak pewne, jak to że Ziemia jest okrągła.
Nie wiem, jak to było z tą Beth. Może faktycznie Nina ją zraniła tym pilnikiem. Muszę to jeszcze raz zobaczyć.