Z jednej strony doskonale pokazany dramat zwykłych ludzi chcących godnie żyć, robotników domagających się godnej płacy, ludzkiego traktowania, czy prawa do strajku. Od strony technicznej film naprawdę kapitalnie zrobiony, idealnie oddający klimat tamtych czasów. Co ciekawe, nawet ta skm-ka którą robotnicy dojeżdżają do pracy nadal po torach śmiga, więc nie trzeba było specjalnie się wysilać w poszukiwaniu zabytkowych pojazdów :-). Kapitalna rola Wojciecha Pszoniaka. Naprawdę czułem się jakbym słyszał prawdziwego Władysława Gomułkę.
Jak na Polskie warunki, film jest naprawdę świetnie zrealizowany. W wielu polskich produkcjach, mam takie wrażenie rozmawia się o tym jak do nas strzelali, jak nas źle traktowali, jak ciężko nam było. Tutaj naprawdę czułem się jak w latach 70-tych i nie chodzi mi tu tylko o fakt samej charakteryzacji, doboru obiektów zdjęciowych i kilku samochodów z tamtej epoki. To o czym ludzie rozmawiali, jakiego języka używali, czym wtedy żyli, jak zachowywali się w konkretnych sytuacjach było niesamowicie wiarygodne i naprawdę można było dzięki temu odczuć atmosferę tamtych lat.
Natomiast, to co mi się w tym filmie nie podobało, to np. scena w której przewodniczący Miejskiej Rady Ocalenia Narodowego nagle staje się przyjacielem strajkujących i orędownikiem ich postulatów, albo rozmowa dwóch oficerów MO, którzy nagle zdają sobie sprawę że ma dojść do prowokacji i użycia broni, dlatego postanawiają coś zdziałać. Z całym szacunkiem, rozumiem że wiele osób pełniących różne funkcje mogło odczuć ludzkie odruchy empatii, ale oczywiste jest, że w takim systemie ludzie na wyższe stanowiska niż szeregowy, czy zwykły urzędnik państwowy byli dobierani ideowo z klucza partyjnego, tak aby w żadnym razie nie zawahali się przy podjęciu decyzji. o ile, jeszcze w tym przypadku mogę poniekąd zrozumieć, że coś takiego byłoby możliwe , o tyle scena z zebrania politbiura z naprawdę genialnym Gomułką zrobiła na mnie takie wrażenie jakby to jedyny Gomułka był w 100% przekonany o konieczności pacyfikacji, a pozostali m.in. Moczar, cyrankiewicz i inni byli tymi głęboko przejętymi, pełnymi wątpliwości, spoglądającymi po sobie i niedowierzającymi, że do czegoś takiego może dojść. Od biedy, jeszcze rozumiem, że przewodniczący Miejskiej Rady, czy oficerowie MO mogli mieć rozterki, o tyle członkowie politbiura działali w pełni świadomie, bo to byli przecież ludzie ściśle wyselekcjonowani na najwyższe stanowiska, którzy jak sądze zdawali sobie doskonale sprawę czego się od nich oczekuje.
Zaznaczam jednak, że nie postrzegam tego jako wielki błąd filmu, a jedynie moją osobistą wątpliwość. Po prostu, w trakcie seansu miałem przez chwilę takie wrażenie jakby tak naprawdę nikt poza Gomułką i jednym ideowym członkiem Partii nie chciał żeby doszło do pacyfikacji, ale każdy musiał odegrać swoją rolę, bo był do tego po prostu zmuszony zrządzeniem losu. Oficerowie przejęci i zaniepokojeni, członkowie politbiura pełni obaw i wahań, każdy tylko odgrywa swoją rolę, a jednak do tego wszystkiego doszło. Najlepiej podsumowuje, to wszystko zdanie wypowiedziane przez "urzędnika", które przychodzi w środku nocy żeby zabrać żonę zamordowanego na pogrzeb: " ja jestem tylko urzędnikiem ". Taki jest system, my w nim tkwimy, my musimy tak działać, bo nie mamy wyboru. A przecież strzelali i wydawali rozkazy konkretni ludzie, tak samo jak konkretni ludzie protestowali i zostali zastrzeleni. W pełni rozumiem, że każdy człowiek może mieć chwile zwątpienia i nie pałam żadną rządzą nienawiści czy resentymentem, tylko mam wrażenie, że skupiono się bardziej na tym aby film oddziaływał na sferę emocjonalną, a kwestie związane z tym, kto, kiedy i jakie dyspozycje wydawał nie były istotne. Jakby tylko ruszono ten temat i się po nim prześlizgnięto, a z mojego punktu widzenia istotne jest jak ten mechanizm funkcjonował, jak do tego doszło krok po kroku.
Jeszcze raz chciałbym zaznaczyć, że naprawdę nie uważam, że jest to film zły, czy próba manipulacji, absolutnie NIE. Chodzi mi jedynie o pewne drobne detale, które w moim odczuciu wydają się być nie do końca wiarygodne, ale może za wiele wymagam od filmu, który przecież miał zdaje się być przystępny dla szerokiej publiczności, a nie dokładnie dokumentować przebieg wypadków.
Pomimo wszystko, polecam każdemu, bo jest to jeden z niewielu polskich filmów powstałych w ostatnim czasie, których nie powinniśmy się wstydzić.