Jestem patriotą i jednoznacznie oceniam tamte czasy ale film był jeszcze słabszy od "Popiełuszki", który i tak był słabiutki.
Początek bardzo dobry, mimo że trochę nudnawy, ale nieźle się zapowiadało i już myślałem, że "Generał Nil" jest zagrożony. Natomiast to, co działo się mniej więcej od połowy filmu przeszło moje najśmielsze oczekiwania - skończył się Grudzień '70, skończyła się polityka, a zaczął się zwykły dramat jednej kobiety, do tego jeszcze dramat niezwykle banalny, który kończy się przejeżdżającą eLką - jako banalnym synonimem nowych czasów.
To, co zostało pokazane w II części filmu, równie dobrze mogłoby znaleźć się w filmie o wydarzeniach z Libanu, Libii, czy też o strajku pielęgniarek (gdyby strajk został stłumiony), czy nawet o paradzie homoseksualistów (śmiech).
Ktoś powie - to pokazało życie zwykłej rodziny niezaangażowanej w wydarzenia? pokazało okrutność komunistów wobec zwykłych ludzi?
W pewnym sensie na pewno, ale została przekroczona pewna granica. Ten sam los mógł spotkać człowieka podczas np zamachu majowego, czy też jakichś manifestacjach.
Poza tym małżeństwo sprawiało wrażenie upośledzonych psychicznie. Bruno zupełnie nie wiedział o co chodzi w tych wydarzeniach, nawet gdy był w ostrzeliwanej SKMce. Jego żona musiała mieć chyba IQ poniżej 30, bo nie dość, że nic do niej nie docierało z tego co działo się na zewnątrz, to jeszcze do końca nie domyślała się, co mogło stać się z jej mężem. A gdy się dowiedziała, zareagowała wybuchem emocji. Ludzie zazwyczaj przejmują się, gdy o kimś słuch zanika, boją się, snują najczarniejsze teorie, zakładają najgorsze, a ona jak gdyby nigdy nic po prostu - egzystowała i wierzyła wszystkim we wszystko. Wyszło to bardzo sztucznie.
poza tym ten film może służyć jako reklama pociągów SKM, bo film był prawdopodobnie kręcony w którymś z tych pociągów, które jeżdżą nadal (czyżby jeździły od ponad 40 lat wciąż te same?). Poza tym nawet na koniec jest reklama deficytowej trasy do słupska. Czy to przypadek?
generalnie film jest bardzo kiepski i srogo się zawiodłem. Nie tego oczekiwałem. Nie wiadomo, czy to jest dramat rodzinny czy film edukacyjny o gdyni.
Jedynym plusem filmu był aktor grający Gomułkę - idealnie do niego pasował. Fatalnie, sztucznie wypadł fronczewski. Nie wiem jak mam ocenić rolę dr trettera, bo nic nie powiedział.
Trudno będzie jakiejkolwiek polskiej produkcji powtórzyć sukces generała Nila.
Dr Tretter - padłem, gdy to przeczytalem - oczywiscie w pozytywnym tego slowa znaczeniu ;) .
Ja to ujmę tak - jako dokument znosne, ale jako film - baaardzo przecietne . Moze wynika to z tego, ze po prostu bylem swiadomy co wowczas sie dzialo, jak dzialala wladza i wlasciwie niczego nowego nie zarejestrowalem . Fabuła byla jaka byla, ciezko tu kogos obwiniac za to jaka, bo nie ona miala ciagnac ta produkcje, a glowny watek . Wielkiej, zlej czerwonej załogi .Ogolny poziom zanizaly wstawki utworzone z oryginalnych nagran z roku siedemedziesiatego . Mi osobiscie podobala sie gra aktorska zony "Brunona" .
tylko, że gra aktorska żony brunona była sztuczna. Nie rozumiem tego, jak można być tak spokojnym kilka dni po zniknięciu męża i niczego się nie domyślać, ufać wszystkim wokół. Nonsens
Staram się zrozumieć takie postępowanie. Inne czasy, inna mentalność ludzi.. To była typowa żona "przy mężu". Zajmowała się dziećmi, domem, gotowaniem, praniem i takimi tam.. Na początku podejrzewała dowcip, potem uwierzyła lekarzowi, nie widziała powodu żeby ja okłamywał. Stopniowo do niej docierało, że coś jest nie tak, ale pewnie w ogóle nie wiązała "wypadku" swojego męża ze strajkami i rozruchami. Nie mieli przecież z tym nic wspólnego. Być może nawet wierzyli w system.
Dlatego też te emocje potem były tak ogromne, że aż graniczyły z katatonią. Śmierć męża była zapewne największym ciosem, ale sposób w jaki zginał, to kto go zabił , niemożność godnego pochówku - cały jej świat runął.
Przynajmniej ja to tak widzę.
@Nikudyzma - właśnie zabieg przeniesienia części fabuły i wydarzeń na zwykłą, nieświadomą niczego rodzinę, podobał mi się, konkretnie. Zazwyczaj w filmach o buncie jakiejś społeczności (niech będzie - "Braveheart" lub "W imię ojca" :)) obserwujemy wydarzenia oczami osób mocno zaangażowanych w protest. Tu jest inaczej.
Ponadto, gdyby Brunon i jego żona spodziewali się ostrej amunicji na drodze do pracy, raczej ich poranek wyglądałby inaczej. Film w sporej mierze oparto na wspomnieniach żony Brunona, więc nie powinniśmy mieć do realizmu tego wątku żadnych zastrzeżeń (również jeśli chodzi o zarysowaną głosem spikerki ucieczkę do Słupska :)).
Moje zarzuty do tego filmu to:
- kompletny brak postaci Wojciecha J., który już wtedy "działał" i, o ile się nie mylę, brał udział w naradzie na której podjęto decyzję o strzelaniu do kontrrewolucji
- nieco drewniana praca tłumu i sposób ukazania tegoż (np. w scenie, gdy Mariański przemawia z okna przez megafon, stoją ładnie wykadrowani i machają pięściami)
- ze dwa razy widziałem na ścianach tagi :>
zabawne jak odmiennie można odbierać ten sam film. dla mnie wątek dramatu kobiety, która traci męża był najmocniejszym atutem.
sceny zbiorowe, powiewanie flagą, 'no, co będziesz strzelał do Polaka' itp? tylko dureń może się tym zachwycać i jeśli Katyń oceniasz na 10/10 a ten 3/10 to masz coś z głową.
Katyń był rewelacyjny ze względu na ukazanie zbiorowej zbrodni wojennej, jaka dotknęła zbiorowość polską w 1940 roku. Poza tym film ma wymiar narodowy. Zresztą film został doceniony nawet nominacją do Oscara, co polskim filmom raczej się nie zdarza.
Mój główny zarzut do filmu jest taki, że ukazana została śmierć jednej osoby i dramat rodzinny z tego powodu. Nie podoba mi się patrzenie na Grudzień '70 przez pryzmat dramatu jednej rodziny, bo w tamtym czasie różni ludzie różnie na tym wyszli.
Po raz kolejny mówię, że film bardziej porusza zagadnienia śmierci, cierpienia, żal matki, dzieci po stracie ojca. Natomiast co ma to wspólnego z wydarzeniem historycznym? To jest tylko jedna osoba, wiem, że zginęło 18 osób, a 323 było rannych (tak, tak). Ale mimo wszystko oczekiwałem spojrzenia na te wydarzenia z perspektywy ogółu, a nie poprzez łzy kochającej żony.
Nie możecie się ze mną nie zgodzić, bo to miał być film historyczno-edukacyjny, a nie marny dramacik
Co do filmu. Miałem okazję uciąć sobie pogawędkę z m.in. panem Krauze, reżyserem filmu. Celem filmu jest ukazanie wydarzeń grudnia 1970 w ogóle, gdyż wcześniej filmu na temat tego konkretnego wydarzenia nie ma. Co do patronatu JE pana Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego, to sam pan Krauze za owym urzędnikiem nie przepada, co było widoczne na premierze filmu w Gdyni, gdzie to Prezydent Komorowski został wygwizdany podczas przemówienia na temat konieczności rozliczeń z PRL-em. Powodem takiego zachowania, był fakt, iż Prezydent zaprosił kilka dni wcześniej JE pana gen. Wojciecha Jaruzelskiego na obrady Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Oburzenie nawiasem mówiąc uważam za słuszne. Notabene, pan Krauze wiele razy twierdził, iż napotykał wiele trudności podczas samej produkcji filmu np. ktoś uparcie chciał aby film został wydany po rocznicy grudnia 70. Nie wiem na ile to prawda, ale uważam że coś mogło być na rzeczy.
Co do pokazania gen. Jaruzelskiego w filmie, pan Krauze twierdził, że celowo nie poruszał tego wątku, rzekomo nie chcąc zaburzać zanadto obrazu rodziny Drywów. Patrząc na potraktowane po macoszemu wątki polityczne w filmie, można by się z tym zgodzić, aczkolwiek obawiam się, że ma to drugie bądź trzecie dno.
Moja ocena filmu 8/10. Film jak na polskie kino, bardzo dobry, brutalny i ze zdecydowanym stanowiskiem, czego brak mi w polskim kinie. Gra aktorska dobra, zwłaszcza debiutująca pani Honzatko w roli Stefanii Drywowej. Świetnie zrobiona scenografia, fakt z paroma błędami ale i tak dobra robota, no i muzyka podkreślająca dramatyzm filmu.
Wady.. no cóż film zdecydowanie w paru miejscach niedokończony , wątek polityczny można by wg mnie bardziej rozwinąć, ponadto tytuł trochę mylący bo samego Janka Wiśniewskiego było tyle co kot napłakał.
Nie polecam filmu ludziom o słabej psychice bo można złapać doła na ładnych parę godzin.
Ps Nikudyzma, Katyń był baardzo słabym filmem, jeżeli zbrodnię katyńską można było przedstawić w sposób nudny i przegadany to Wajda spełnił to zadanie w 100 procentach. Btw, z lokalnych przecieków, dowiedziałem się, od osób które czytały scenariusz najnowszego filmu Wajdy o JE Lechu Wałęsie, podobno blaga. Jak dowiem się więcej szczegółów napiszę.
Pozdrawiam Lokstar.
W części się z tobą zgadzam ale z drugiej strony nie możesz oceniać filmów przez pryzmat sympatii politycznych. Nie możesz odrzucać filmów Wajdy, tylko dlatego że uprawia on "michnikowszczyznę". Wajda robił dzieła sztuki i Katyń jest jednym z nich. Po projekcji żadnego filmu nie czułem się tak jak po Katyniu. To mówi samo za siebie i nie będę już wnikać w szczegóły.
A propos nowego filmu o Wałęsie - zgadzam się, że będzie on nieobiektywny, jako że Wajda będzie brał pod uwagę tylko wersję Wałęsy tamtych wydarzeń, unikając wszelkich kontrowersji związanych z jego życiorysem.
Myślę, że Wajda popełni kinematograficzne samobójstwo, robiąc taki film - zwyczajnie zniszczy sobie nazwisko i szacunek kręcąc film tak jednostronny, kontrastowy, a przez to zwyczajnie kłamliwy.
Wielka chwała twórcom,że wreszcie powstał pierwszy film o Grudniu 70, brakowało takiego w Filmotece Narodowej. Ten fakt jest dla mnie najważniejszy , bo tzw. "demokratyczna postkomunistyczna lewica" próbowała temat uśpić, opowiadając nam nawet o PRL jako krainie szczęśliwości..Szkoda tylko ,że zabrakło prawdy o Jaruzelskim - ówczesnym ministrze obrony narodowej ,który obecnie kreowany jest przez niektóre kręgi na bohatera narodowego . Nie mam zastrzeżeń co do prywatnego prawdziwego wątku rodziny Drywów, który był bardzo wyważony i nie odwracał zbytnio uwagi od wątku zasadniczego, historycznego. Film bardzo naturalny bez zbędnego patosu, który często obecny jest w tego rodzaju filmach . Aktorstwo niezłe - Pszoniak rewelacyjny..
"Katyń" Wajdy to wg mnie film bardzo dobry. Uważam , że wszelkie uwagi wobec historycznego "Katynia" są małostkowe..Zresztą filmu idealnego, który zaspokoiłby gusta wszystkich nikt jeszcze nie stworzył..
A gdyby głównym bohaterem był działacz aktywnie zaangażowany w strajk, to zaraz byłaby krytyka, że to znowu bohaterszczyzna, bogoojczyźniany kicz itp. Jest niezaangażowana rodzina- też źle. Byłby film pokazany z perspektywy jakiegoś milicjanta też źle. Niektórych naprawdę nic nie zadowoli, cokolwiek powstanie będą krytykować.
A film jak na polskie warunki bardzo dobry
Film powinien być bardziej polityczny - powinien zawierać zbiorową akcję i rozwiązanie sytuacji - co działo się później. Film nie miał trafić do emerytów, którzy doskonale widzieli co się wtedy działo. Miał trafić do młodzieży - tych, którzy wydarzeń nie znają, bo generalnie wiedzę o czasach socjalistycznych ma tylko ten, kto zasięgnął jej z własnej woli albo studiuje historię - wiadomo przecież że w szkołach ten okres nie jest poruszany.
Tymczasem jedyny edukacyjny wymiar filmu polegał na tym, że podano daty rozpoczęcia, zakończenia strajku i liczbę ofiar.
To stanowczo za mało i nie ta forma.
Co do postu wyżej o Wajdzie i jego filmach, szanuje go za np Popiół i Diament, ale to co wyprawia teraz, to ... no cóż blaga. Ale potrafię to zrozumieć, jak to powiedział mi jeden mądry człowiek , Wajda zbliża się do kresu życia i dba o to, żeby go na pogrzebie nikt nie oczerniał. :]
Niektórzy nie wiedzą kiedy ze sceny zejść, niestety.
Wajda nakręcił dzieło życia - Katyń i powinien na tym poprzestać.
Powinien jak Adam Małysz zejść ze sceny w chwale. Tymczasem bezmyślnie brnie dalej i to niestety coraz bardziej w brudną politykę. Psuje sobie nazwisko i taki zostanie zapamiętany.