Na taki właśnie polski film długo czekałem. Bez znanych aktorów, a właściwie celebrytów, którzy śmią nazywać się aktorami. Bez moralizatorstwa i próby interpretacji wydarzeń za widza. Oglądający pozostaje sam na sam z suchymi faktami. Nic nie jest mu narzucane, niechaj sam wyciągnie wnioski. Dynamiczny montaż, tylko tam gdzie powinien być zastosowany, to samo tyczy się efektów specjalnych.
Film jest mocny. Bez cukierkowatości, szczęśliwego zakończenia, zbędnych scen, patosu i innych niepotrzebnych rzeczy. Znani aktorzy również grają genialnie. Najbardziej podoba mi się Pszoniak w roli Gomułki - zwłaszcza idealne naśladowanie sposobu mówienia towarzysza Wiesława - chociaż wszyscy obradujący w gabinecie grają swe role koncertowo.
Niektórzy zarzucają, że główni bohaterowie nie mają wyjątkowych osobowości, grubszą kreską zarysowanych charakterów. Mam nieodparte wrażenie, że to również zabieg celowy, oni po prostu mieli być tacy zwykli. Spójrzmy wokół siebie, wśród znajomych, ile znajdziemy osób z wyjątkową osobowością? Pewnie żadnej lub niewiele. Prawda jest taka, że większość z nas to przysłowiowe szaraczki żyjące w szarej rzeczywistości.
Jedyne czego mi brakuje, to brak chwytliwego, zapadającego w głowie, motywu przewodniego w muzyce Michała Lorenca, ale podejrzewam, że również to jest zamierzone.
Nie zawiodłem się na tym filmie w ogóle, wręcz przeciwnie, jestem nim zachwycony i chętnie do niego wrócę.
Pozostaje mi jedynie ubolewać, że w Polsce nie powstaje więcej filmów na takim poziomie, a polska kinematografia, zamiast kreować i realizować własną wizję kina, ginie w odmętach nieudolnych kalek filmów i seriali amerykańskich, gdzie traktuje się widza jak idiotę i sugeruje w których momentach ma płakać, a w których się śmiać. Szkoda, że polscy filmowcy nie kontynuują rzeczy zapoczątkowanych przez Polską Szkołę Filmową lub nurt kina moralnego niepokoju.