Okropny gniot, który udaje coś oryginalnego. Próba pokazania znudzonej sobą, niekochającej się, skonfliktowanej pary, która otwiera pensjonat dla artystów - szukając w przybywających gościach inspiracji i zaspokojenia własnych, niespełnionych ambicji twórczych. Całość okraszona pseudo - filozoficznymi, nudnymi dialogami od których samoczynnie zaczynamy ziewać. I kiedy już w pewnym momencie zawiązuje się zalążek ciekawej fabuły... następuje druga część filmu, będąca bełkotem na temat...kręcenia filmu. Dwie gwiazdki daję za to, że dobrze pokazano, jak wykorzystywany jest aktor podczas procesu twórczego (wyżymany niczym gąbka, zajeżdżany emocjonalnie). I nieważne, jak to zniesie, liczy się efekt końcowy filmu.
Reasumując - darujcie sobie ten gniot!
Chyba, ze macie więcej niż dwie szare komórki i nie traktujecie wszystkiego co widzicie na ekranie w 100% dosłownie, wówczas naprawdę warto nie darować i przekonać się samemu co ten film ma do przekazania.
Jeżeli masz jedną szarą komórkę, do takie pulpy są dla ciebie. Płytkie filmy dla płytkich podmiotów. I tyle w temacie.