Idąc za modą amerykańskiego kina samobiczującego sie grzechami przodków Scrocese nagrał obraz dobry, z dobrymi aktorami, którzy nie dali radę rozwinac skrzydeł, bo przez 3 godziny trwa dochodzenie do prawdy ujawnionej gdzieś tak po 40 minucie filmu, wiec na dobra sprawę cała reszta nie ma sensu i jest zabieraniem czasu na zapełnienie czasu za który płaca producenci i wydawcy. Osobiscie mam powoli dosyć jakichkolwiek filmów piętnujących to jak postepowali przodkowie tego najbardziej dumnego i jednoczesnie durnego narodu. To sa ich sprawy i tak głebokie wchodzenie w te tematy raczej nie interesuje widza spoza tego kraju, zatem nie wiem skąd w ogóle taki kociokwik nad tym obrazem. I zapytuję jednoczesnie dlaczego zatem takich samych zachwytów nie wzbudzają inne filmy przedstawiajace bardzo regionalne tematy, jak choćby polski "Pokłosie" itp...tematyka i sposób opowaidania podobny - samobiczowanie sie za postepki przodków, za które nikt nigdy nie odpowiedział i co...i trudno. Czasu nie cofniesz wiec...Chciał Scorcese tym filmem powiedzieć "przepraszam"? To nie jego rola.