Długie dialogi to znak rozpoznawczy Scorsese. Tutaj są denerwująco wydłużone. Główny bohater grany przez DiCaprio nie jest zbyt lotny więc zrozumiałe że potrzebuje więcej czasu żeby "połączy kropki" , ale po kolejnym dialogu z jego udziałem staje się już denerwujący. Długie ujęcia przechodzenia przez korytarze, po którymś z kolei, również irytują. Indianie pokazani w sposób stereotypowy jako ofiary, które nic nie robią poza gadaniem o duchach zmarłych. Tłumaczenie na język polski? Wtf? Wiem, że Scorsese ciężko tłumaczyć , ale można to zrobić lepiej. Żadna postać , poza może agentem FBI i adwokatem granym przez Brendana Frasera, nie budzi zainteresowania i nie jest wyrazista. De Niro taki jak w każdym innym filmie. Trzema minami twarzy nie da się zagrać takiej postaci jaka została mu powierzona. Podsumowując; dawno żaden film tak mnie nie rozczarował. Montażysta powinien go skrócić o najmniej godzinę.