ponad 3 godziny ogląda się jednym tchem. Wszystko na swoim miejscu, czasie i przestrzeni. Martina na koniec też zagrał epizod, co fajnie zwieńczyło film. Książka w swoim czasie jak pamiętam też była dobra, a jej ekranizacja jest świetna. Lily Gladstone szacunek za rolę żony głównego bohatera. Czas lepszy od zawiłego Oppenheimera.