Co prawda sformułowanie „podobał mi się” w odniesieniu do tego filmu jest trochę nie na miejscu, ale nie znajduję lepszego. Zaskakuje mnie duża ilość opinii bardzo krytycznych, bo owszem, to nie jest najlepszy film Scorsese, ale mimo wszystko jest to według mnie film dobry (zdecydowanie lepszy niż Irlandczyk). No i jest… o czymś, w przeciwieństwie do większości współczesnych produkcji. Nie nudziłem się ani przez chwilę. Podobało mi się aktorstwo, podobało mi się podejście do tematu. Tu nie ma twist plotów, ale to było zamierzone. Obserwujemy, jak nijaki, mało rozgarnięty człowiek uczestniczy w strasznej podłości i jak pokrętnie potrafi to wszystko sobie tłumaczyć. Dla mnie to trochę kolejna odsłona opowieści o banalności zła. Uwikłany w dziwne relacje, rozdarty między miłością do najbliższej rodziny a lojalnością wobec wuja funkcjonuje w jakiejś zupełnie dziwacznej rzeczywistości, staczając się ku ostatecznej katastrofie. Bardzo smutny film. Ogólnie dla mnie film dobry. Nie wybitny, ale dobry.