"Tyle w tej piosence beznadziejnego smutku, tęsknoty jakiejś nieokreślonej i niespełnionych nadzieji ... że chwyta" chciałoby się zacytować fragment rejsu... Tak, ale to NIE jest komedia.
Film jest rewelacyjny, i baardzo prawdziwy. Ogromny szacunek za nakręcenie tak konkretnie osadzonego w życiu filmu. Tyle przecierz jest w TV i kinach, holywoodzkiej i nie tylko, wydumanej durnoty że prawdziwy film o prawdziwym życiu, zwracający uwagę na to co dzieje się obok nas jest już ogromnym osiągnięciem, zwłaszcza, że rzeczywiście dzięki dziewczynom to jest autentyk i ogląda się to trochę jak dokument.
A jednak brak mi w tym filmie czegoś, brak mi światła w tunelu brak jakiegoś światełaka choćby, które pokazywałoby co może sprawić że życie takich osób jak Tereska mogłoby stać się lepsze. Ta beznadzieja pozostaje w zawieszeniu... I może dzięki temu filmu nie da się zapomnieć. Nie sposób też tego filmu sprowadzić do banału, odebrać mu powagi, bez względu na to czy zna się ludzi takich jak np Tereska czy żyje się w swoim odciętym świecie. To jego ogromny atut. Oglądałem go jakiś rok temu i pamiętam że kończył się tak jakoś zwyczajnie, jakdyby nie stało się nic... choć wszyscy widzą że to NIE JEST NIC...
Przypomina mi się tu oczywiście jeszcze jeden film który też jest ogromnie prawdziwy i też chwyta za serce a nawet wyciska łzy. "EDI" i tu dochodzimy do konkluzji. EDI kontra TERESKA. Stanowczo EDI... Dlaczego zapytacie? Dlatego właśnie, że Tereska to smutna beznadzieja a Edi to też świadomie podjęte cierpienie. I to właśnie nadaje Ediemu głębi podczas gdy Tereska pozostaje dokumentalna. Edi podejmuje krzyż podczas gdy tereska trwa biernie w beznadzieji. Czy muszę tłumaczyć czym jest dla mnie to światełko w tunelu ? hmmm ... Ale może to tylko moje osobiste wrażenie. A wy, co o tym myślicie ?