Zastanawiałem się czy w ogóle napisać parę zdań o tym wątpliwej jakości dziełku.
Tak pokrótce. Sonia to typowa współczesna wags, pięknie umalowana, wyretuszowana.
O urodzie się nie wypowiem. Ja raczej nie gustuję w takich blacharsko podobnych postaciach.
Szczerze, to kobieta, która miała walczyć z Sonią na arenie, już bardziej mi pasowała na główną bohaterkę. Była przynajmniej jakaś.
Poziom talentu aktorskiego Sonii na poziomie zerowym, podobnie jak i całej reszty obsady. Aktorsko jest po prostu masakrycznie. Postacie płytkie, to mało powiedziane.
Film kameralny, raczej niewielkiego budżetu, wykonany na poziomie tandet lat 80-tych, typu "Królowa barbarzyńców", "Łowca śmierci" (poważnie), tylko w tamtych produkcjach była lepsza muzyka i ładniejsze laski.
Trochę czuć w tym telewizyjne seriale lat 90s. Pamiętacie te pierwsze CGI , Xeny i tym podobne ?
W sumie nie wiem o czym pisać dalej ? Bo nie ma dosłownie o czym.
Niech za ostateczną ocenę posłuży porównanie, "Król Skorpion" to przy tym kino przez duże K i klasyka fantasy.
Do piachu.
P.S.
To nie jest film "tak zły, że aż dobry", bo pośmiać się tu za bardzo tez nie idzie.
Nie uważam żeby film był aż tak zły żeby dać mu 2 ale może wynika to z faktu, że niczego wielkiego się nie spodziewałem. Zgodzę się natomiast, że Wallis Day byłaby dużo lepszą Sonją. Właśnie sposób w jaki grała kojarzył mi się z barbarzynką. Ta wyraźnie zaznaczona żuchwa, groźne spojrzenie. Niczym biała Grace Jones pożyczona z Conana Niszczyciela. Zresztą na całej historii głównego antagonisty i jego przyjaciółki można było oprzeć fabułę filmu. Byłaby mniej jednoznaczna, bardziej dynamiczna. Szkoda, że taki film już nie powstanie. Wkurzały mnie też wynalazki bystrzaka imperatora bo skoro gość był genialny to mógł tworzyć coś co miałoby prawo działać (a przykładowo ten jego kamper nie miał jak skręcać). Albo te średniowieczne moździerze, które strzelały seriami. Można to było zostawić jakimś magicznym rytuałom a nie "inżynierii", na którą nie było spójnego pomysłu. Ogólnie, nie jest tragicznie ale dobrze też nie. Główna bohaterka mnie nie przekonuje, ale to nie wina aktorki, bo robi co może. Zawinił banalny scenariusz i chybiony casting. Wiem, efekty specjalne były słabe ale byłbym to skłonny wybaczyć gdyby nie pozbawione logiki działania bohaterki.
Ta Wallis Day z tego co widzę to grała tą "białą". Mi chodziło o tą czarnowłosą wojowniczkę co przez chwilę stała obok Sonii na arenie.
No tak, Rhona Mitra byłaby nawet lepsza. Tylko musieliby napisać dużo lepszy scenariusz dla tej fajnej niemal-pięćdziesięciolatki. Tu postawili na laseczkę o słodkiej buzi i wysportowanym ciele, która niczym bohaterka Avatara żyje w zgodzie z naturą (dziękuje królikowi we wnykach za jego poświęcenia i gotowa jest zaryzykować życie by pomścić baśniowe nosorożce) i robi na przemian groźne lub słodkie minki. Tyle, że dla domniemanego targetu taka młoda Sonja to jakby przyrodnia siostra jaką zawsze chciałeś mieć - step-SILF tłumacząc na angielski. Dojrzała Sonja musiałaby być kimś w rodzaju Furiosy z Na Drodze Gniewu. A to wymagałoby większego rozmachu i bardziej sensownego scenariusza. To się mogłoby udać ale się nie udało. Szkoda.
Tak, właśnie o nią mi chodziło. Fajnie wyglądała na arenie. Groźna minka, wyraziste rysy twarzy, bardzo ładna, ale nie laleczkowata. I z tego co ją kojarzę, umie grać. Jako Sonia zjadałaby Lutz na śniadanie. Tyle, że starsza. Mi to nie przeszkadza, ale bez szans na tę rolę w tym wieku.
Fakt. Charlize w Mad Max miała ledwie 40stkę. Oraz bardzo wysoką pozycję w świecie filmu. Niestety, do serii z Arniem ten film się nie umywa. I to nie jest jak napisałem wyżej wina Lutz tylko scenarzysty, reżysera oraz innych cwaniaków, którzy chcieli spić śmietankę na fali sentymentu dzisiejszych 50-ciolatków. Już Conan z 2011 r. zebrał baty od recenzentów. I biorąc go jako punkt odniesienia musze po chwili refleksji przyznać, że nowa Red Sonja to jednak kaszanka jak wyżej to ująłeś. Film z Momoą dało się oglądać choćby dla obsady, kostiumów czy choreografii. Tutaj jedna Mitra wiosny nie czyni, parafrazując.