Po wymianie spojrzeń na końcu wnioskuję, że miała to być jakaś większa intryga. Tylko, że to jest po prostu głupie. Skąd założenie, że Brown pobawi się laserem? Skąd pewność, że będzie to robił przez szybę? Dlaczego bohater zaczyna uciekać? Niczego nie zrobił, nie miał broni. Dlaczego po znokautowaniu zamachowca dotyka karabin? Brakowało tylko, aby zaczął strzelać. Dlaczego bohater nie umiera, tylko w cudowny sposób zostaje ocalony? Śmierć pozwoliłaby na wypracowanie ciekawego zakończenia, jakiś pogrzeb, albo sąd, a tak całość się kończy absolutnie nijak. Może w pełnym wymiarze wyszedłby z tego jakiś przeciętny akcyjniak, ale patrząc na ten mały wycinek, powiedziałbym, że stanowi antyreklamę showmaxa. Zwłaszcza w połączeniu z tym wypadkiem, który miał miejsce na planie.